Czym jest alopecia areata?
To nic innego jak łysienie plackowate. Jest to choroba autoimmunologiczna objawiająca się utratą włosów na głowie, a także innych miejscach na ciele. Bywa, że włosy odrastają, ale zdarza się, że nie wracają nigdy. Naukowcy i lekarze nie znają przyczyny tej choroby. Nie ma na nią również jedynej skutecznej terapii. Według danych organizacji The American Hair Loss Association z 2017 roku dotyka ona 2 proc. światowej populacji. Z roku na rok osób z łysą głową, w tym w dużej mierze kobiet, jest coraz więcej.
Rossmann promocje. HIT. Perfumy znanego projektanta TANIEJ o 140 złotych!
Marta Kawczyńska, autorka reportażu „Alopecjanki. Historie łysych kobiet” mająca podobnie jak bohaterki jej książki alopecję, mówi, że kobieta bez włosów nie ma łatwo. Żyjemy w świecie, w którym za atrybuty kobiecości uważa się piękne fryzury. Łysa kobieta budzi zdziwienie i przyciąga uwagę. Spotyka się z oceniającymi spojrzeniami i złośliwymi komentarzami. Czasem traktowana jest ze współczuciem lub podejrzewana o śmiertelną chorobę. Wszystkie bohaterki reportażu „Alopecjanki. Historie łysych kobiet” mają za sobą traumatyczne doświadczenia stygmatyzacji, odrzucenia, upokorzenia. Przeszły długą drogę do akceptacji samych siebie i nauczyły się z alopecją żyć. Obalają stereotyp, według którego „kobieta musi mieć włosy”.
Książkę „Alopecjanki. Historie łysych kobiet” możesz kupić TUTAJ.
Alopecjanki. Historie łysych kobiet Reportaż Marty Kawczyńskiej
FRAGMENT
Pierwszą chorobą autoimmunologiczną, którą zdiagnozowano u Zuzanny, było AZS (atopowe zapalenie skóry), później hashimoto, czyli przewlekłe zapalenie tarczycy. Łysienie plackowate, które przeszło w totalne, pojawiło się, gdy miała dwanaście lat.
– Zaczynałam dojrzewać. Nie byłam już naiwnym dzieckiem. Dużo czytałam, interesowałam się światem – opowiada. – Nie znam nikogo, kto dostał od losu te trzy choroby w pakiecie. Może gdybym spotkała kogoś takiego na swojej drodze, byłaby to dla mnie ciekawa wymiana doświadczeń – przyznaje.
Zuzanna włosy traciła stopniowo. Pamięta, że na początku zauważyła mocno przerzedzoną linię na przodzie głowy, potem pojawiały się kolejne placki.
– To było bardzo trudne zarówno dla mnie, jak i dla mojej mamy. Tata radził sobie z tym trochę lepiej, choć na samym początku nie mógł uwierzyć. Pamiętam, jak stwierdził, że przecież dzieciom nie wypadają włosy – wspomina.
Im więcej miała na głowie łysych placków, tym bardziej bała się ludzi. Nie ruszała się z domu bez chustki lub beretu.
– Razem z mamą próbowałyśmy jak najwięcej się dowiedzieć na temat mojej choroby, szukałyśmy skutecznych metod leczenia. Nie było łatwo. Lekarze zazwyczaj powtarzali: „To minie z wiekiem albo jak córka urodzi dziecko”.
Zapadła jej w pamięć wizyta u lekarza w Poznaniu. To był sławny dermatolog. Poszła do niego z mamą. Razem z panem doktorem w gabinecie był jego syn, początkujący medyk. Lekarz obejrzał jej głowę i powiedział, że teraz powinna zdjąć majtki, bo chce zobaczyć, „co się dzieje tam na dole”.
– To było już po okresie dojrzewania. Zawstydzona zdjęłam majtki i powiedziałam, że mam włosy łonowe, ale je golę – wspomina. – Starszy pan wybuchł śmiechem i powiedział do syna: „No zobacz, łysa i jeszcze się goli!”.
Za każdym razem, gdy przypominam sobie tę opowiedzianą przez Zuzię historię, czuję złość. Zastanawiam się, czemu miał służyć ten niewybredny żart? Pan doktor chciał zawstydzić nastolatkę? Obejrzeć młodą cipkę? A może popisać się przed synem?
Takie zachowania, które nie są zgodne z etyką lekarską i dobrymi obyczajami, zdarzają się niestety dość często. Na przykład znany z telewizji lekarz dermatolog na widok swojej dawnej pacjentki krzyczy od progu: „Ale panią wygryzło!”. Inny obrazek – pan doktor w pełnej poczekalni krzyczy do recepcjonistki: „Pani Krysiu, łysą tu mam, da mi pani receptę na perukę!”. Kolejny lekarz na pytanie zaniepokojonej kobiety, czy nie przytyje od sterydów, odpowiada „żartobliwie”: „Co chce mieć? Włosy czy chudą dupę?”. Akcent pada na „co chce mieć”.
– Jak zareagowała twoja mama? – pytam Zuzannę.
– W gabinecie nijak. Była nauczona pokory i szacunku dla lekarzy. Potem rozmawiałyśmy o tym w domu i nigdy więcej do niego nie poszłyśmy.