Polacy sanatoria bardzo lubią i jeżdżą do nich od lat. Nic dziwnego, taki wyjazd to nie tylko szansa na podreperowanie zdrowia i nastroju. To również niedrogi (najczęściej zamykający się w kilkuset złotych) sposób na urlop, atrakcyjne spędzenie wolnego czasu i poznanie nowych ludzi. Czyli wszystko to, co potrzebne jest seniorowi, by móc cieszyć się życiem.
Na wszelkie bolączki
W sanatorium czy uzdrowisku możemy liczyć na więcej niż kąpiele błotne czy picie wody źródlanej. Te najlepsze oferują nam cały pakiet różnych zabiegów - rehabilitację kręgosłupa i narządów ruchu, leczenie chorób serca, oczu, układu oddechowego czy schorzeń ginekologicznych. W zależności od tego, co nam dolega. Możemy również znaleźć turnusy, na których nauczymy się aktywnie wypoczywać (w końcu sport to zdrowie!) i dbać o to, co mamy na talerzu. Nie bez znaczenia jest również miejsce, w którym położne jest uzdrowisko. Klimat ma duży wpływ na nasze samopoczucie, zaś piękne widoki mogą dodatkowo przyspieszyć efekty kuracji.
Długa kolejka
Niestety, na miejsce w sanatorium trzeba trochę poczekać. Jeśli chcemy pojechać na wyjazd przy wsparciu NFZ, to musimy planować go nawet z kilkunastomiesięcznym wyprzedzeniem. Do takiego wyjazdu mamy prawo nie częściej niż raz na dwa lata. Spieszy nam się albo potrzebujemy zabiegów częściej? Skorzystajmy z promocji i jedźmy na turnus prywatnie. Nasze zdrowie to najlepszy wydatek.
Kto może wyjechać na koszt NFZ
Wyjazd do sanatorium to nie zwykłe wczasy, ale kontynuacja leczenia. Skierowanie na nie powinien wystawić nam lekarz (np. rodzinny), który ma podpisany z NFZ kontrakt. Następnie kieruje je on do wojewódzkiego oddziału NFZ. W ciągu 30 dni powinniśmy otrzymać odpowiedź, czy nasze skierowanie zostało rozpatrzone pozytywnie czy też nie. Nawet jeśli nie uzyskaliśmy zgody NFZ, to wcale nie znaczy, że nie pojedziemy do sanatorium. W przypadku "odrzucenia" naszego skierowania, trafiamy na listę oczekujących (niestety, bardzo długą) lub możemy wyjechać do uzdrowiska prywatnie.