Niesamowite odkrycie paleontologów prowadzących wykopaliska we wsi Lisowice niedaleko Lublińca! Naukowcy natknęli się na szczątki jednego z najstarszych drapieżnych dinozaurów żyjących na Ziemi. Nazywany pieszczotliwie "smokiem z Lisowic" potwór miał 5 metrów długości, 40-centymetrową stopę z potężnymi pazurami i siejące grozę zęby o długości 6-7 centymetrów. Miejscowy sołtys już myśli o otwarciu kompleksu na wzór Parku Jurajskiego Stevena Spielberga.
Przełomowego odkrycia dokonali naukowcy z Instytutu Paleobiologii Polskiej Akademii Nauk oraz Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. Pochodzące sprzed 200 milionów lat kości udało się znaleźć w niepozornej niecce na terenie miejscowej cegielni. Okazało się, że to szczątki teropoda, przodka niezwykle groźnego tyranozaura, oraz przypominającego dzisiejszego hipopotama dicynodonta. Oba gatunki nie były wcześniej znane paleontologom.
Wszędzie o tym mówią
Wiadomość, którą uroczyście przekazano wczoraj w Warszawie, błyskawicznie rozsławiła Lisowice i Lipie Śląskie. Mieszkańcy tych miejscowości wczoraj mówili tylko o niesamowitym odkryciu.
- Trzeba jednak być dokładnym i powiedzieć, że szczątki leżały na terenie Lipia Śląskiego, a Lisowice to całe sołectwo - prostuje "na dzień dobry" Katarzyna Szremska (40 l.), której dom niemal sąsiaduje z niecką, gdzie działali naukowcy. - Miałam okazję widzieć te kości. Niektóre były naprawdę duże - dodaje.
Ze sławy, jaka spotkała sołectwo, cieszą się wszyscy. - Od rana wszędzie o tym mówią. W radiu, telewizji. Teraz Lisowice będą znane w całej Europie. I pomysleć, że za młodu tyle razy tam się bawiłem i nigdy niczego nie znalazłem - wzdycha Teodor Henne (60 l.), mieszkaniec Lisowic.
Prosili o dyskrecję
Naukowcy na sukces pracowali trzy lata. Na Śląsk przyjechali, gdy zbieracz minerałów Robert Borzęcki pokazał im samodzielnie znalezione kości. Ekipa pracowała w nieczynnym już wyrobisku gliny na terenie cegielni.
- U mnie te kości nie wywoływały specjalnego dreszczyku emocji. Co innego u naukowców. Było po nich widać, że stało się coś ważnego - uśmiecha się Janusz Ataniel (58 l.), szef cegielni. - Badacze prosili nas o dyskrecję. Musieli jeszcze się upewnić, że nie ma żadnej pomyłki. To odkrycie to bardzo dobra promocja dla całej gminy. Trzeba będzie to wykorzystać - dodaje pan Janusz.
Sołtys sołectwa Lisowice Marian Mańka (45 l.) zastanawia się, czy odkrycie pomoże w uczynieniu z typowo rolniczej gminy atrakcji turystycznej.
- Badania mają być nadal prowadzone. Mam nadzieję, że przyniosą podobne efekty - mówi sołtys. - Mnie marzy się, że to będzie motor napędowy dla całej gminy. Chciałbym, żeby powstało tutaj coś pomiędzy poważnym muzeum, a rozrywkowym parkiem jurajskim. Coś, gdzie chętnie przyjadą ciekawscy, a przy okazji dobrze się zabawią i zostawią trochę grosza - podumowuje Marian Mańka.