Chłopiec cierpi na odmianę nowotworu zwaną neuroblastomą. Ma przerzuty do szpiku, kości twarzy i miednicy. Kuba doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
- Ja to wyobrażam sobie tak, że wstrzykną mi do organizmu takie przeciwciała, które "zjedzą" mojego raka - mówi.
Zobacz: Warszawa. Pirat zabił Kubusia na przejściu dla pieszych. Tragedia na alei KEN
W praktyce - lekarze mają wszczepić Kubie przeciwciała. One z kolei mają zaatakować w organizmie chłopaka z Zawiercia komórki nowotworowe, nie naruszając zdrowych tkanek. Tej terapii nie stosuje się u nas, nie ma też mowy o finansowaniu jej przez Narodowy Fundusz Zdrowia. A jest niezwykle kosztowna.
- Zdobyliśmy już 100 tys. zł, a potrzeba jeszcze 500 tys. - mówi Lidia Szlachta, mama Kuby.
Mały Kuba się nie poddaje. I snuje plany na przyszłość.
- Mam różne pomysły, mógłbym zostać kucharzem, bo pomagam dużo mamie w kuchni. Mogę też zostać kierowcą albo mechanikiem - wylicza.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail