Romantyczny poeta, autor "Eugeniusza Oniegina" i pięknych rymowanych bajek. Zazwyczaj tyle wiemy o XIX-wiecznym autorze Aleksandrze Puszkinie. Mało kto pamięta, że był Mulatem, a jego czarnoskóry pradziadek to fascynująca postać, która wykroczyła poza swoją epokę, zdobywając szacunek i uznanie w dobie niewolnictwa, na ponad 200 lat przed wypowiedzeniem przez Martina Luthera Kinga słynnych słów: "Mam marzenie..." Abram Pietrowicz Hannibal urodził się w Afryce pod koniec XVII wieku.
Co do dokładnej daty nie ma zgody, tak jak w kwestii miejsca urodzenia pradziadka Puszkina. Prawdopodobnie jednak było to w dzisiejszym Kamerunie. W każdym razie chłopiec nie przyszedł na świat w biednej chatce, ale w rodzinie władcy. Żył beztrosko, aż jako siedmiolatek został porwany przez konkurencyjne plemię i sprzedany do tureckiej niewoli. Miał szczęście - car Piotr I akurat uległ modzie na czarnoskórych paziów i postanowił sam sobie takiego sprawić. Ibrahima, bo tak wówczas nazywał się pradziadek Puszkina, zabrał do Moskwy rosyjski ambasador.
Fascynująca historia pradziadka Puszkina
Mały Ibrahim musiał przyjąć prawosławny chrzest. Ojcem chrzestnym został sam car, oczarowany inteligentnym chłopcem. Dlatego Ibrahim, czy już raczej Abram, nazywany był odtąd Pietrowiczem. Jako 20-latek trafił na nauki do Francji. W końcu został jednym z najbardziej uczonych ludzi ówczesnej Rosji. Zachwycony car przyznał mu tytuł szlachecki. Szczególne zdolności Abram przejawiał w dziedzinie wojskowości. Imię Hannibal przyjął na cześć sławnego wodza z Kartaginy, prawdopodobnie swego dalekiego przodka. W końcu dorobił się stopnia generała. Na emeryturze mieszkał pod Petersburgiem. Miał dwie żony i jedenaścioro dzieci. Wśród nich był przyszły dziadek Aleksandra Puszkina. Poetę urodziła wnuczka Abrama, Nadieżda. Puszkin pamiętał o swoim niezwykłym przodku i zaczął nawet pisać o nim książkę "Murzyn Piotra Wielkiego". Dzieła nigdy nie dokończył - zginął postrzelony w pojedynku.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail