Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły, kto spotyka w lesie dzika, ten na drzewo szybko zmyka" - możemy przeczytać w wierszyku Jana Brzechwy. Przez kilkadziesiąt lat, które minęły od napisania tego utworu, nieco się on zdezaktualizował. Bo choć zostały kły, to z dzikością bywa już różnie. Dziki, podobnie jak wiele innych zwierząt, z borów przenoszą się do... miast.
Jeden w basenie, drugi przy banku
Jeszcze niedawno pokryci szczeciną goście siali spustoszenie tylko na polach. Ale ziemniaki i buraki przestały im wystarczać. Przecież w koszach na śmieci jest tyle pyszności! Także w centrach miast... Wiosną dorodny odyniec wylegiwał się pod bankiem w centrum Lublina, parę tygodni temu całe stadko zawitało pod klasztor w Przemyślu. Dwa lata temu dzik wszedł na prywatną posesję w Bielsku-Białej i zaczął kąpać się w przydomowym basenie. Blokowiska i przejścia dla pieszych to już dla tych zwierzaków chleb powszedni.
Dzikość serca
Przystosowywanie się dzikich zwierząt do życia w mieście to tak zwana synurbizacja. Postępuje ona teraz gwałtownie i to nie tylko za sprawą dzików, ale i człowieka, który rozbudowuje miasta tam, gdzie niedawno był las. Ludzie zazwyczaj mają dość dzików. Choćby zachowywały się coraz bardziej jak ludzie, to wciąż są dzikimi zwierzętami i mogą atakować. Władze lokalne zastawiają pułapki i wywożą zwierzaki w las, ale one wracają. Co robić, gdy dzik jest mniej dziki? Podczas olsztyńskiej Nocy Biologów w 2012 roku prof. Stanisław Czachorowski z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego stwierdził, że zamiast wyrzucać dziki z miast, należy tworzyć karmniki na ich obrzeżach. To pozwoliłoby uniknąć zagrożeń i dla zwierząt, i dla nas. Ale czy wtedy banki i baseny przestaną kusić rozhasane dziki?
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail