Ripley, bohaterka serii filmów o "Obcych", ucinająca sobie ponadpółwieczną drzemkę po wyczerpujących utarczkach z zaślinionym kosmitą pozostaje fantazją, nie tylko w części dotyczącej kosmity. Wiedza na temat procesu hibernacji i sposobów bezpiecznego rozmrażania tkanek nie posunęła się na tyle, by możliwe stały się eksperymenty z udziałem ludzi. A szkoda. Zahiberno- wanych astronautów na podróż do odległych planet można by zapakować ekonomicznie, do ciasnych sarkofagów. Nie jedliby w drodze, nie wydalali i nie myliby się wcale. A w dalekich podróżach kosmicznych liczy się każda kropla wody, każdy gram bagażu.
Przeczytaj też: Super Fokus: Kto naprawdę zniszczył WTC?
Wół, co zszedłby, zamarzając
Filmowa hibernacja kosmicznych podróżników to po prostu zamrażanie. Ciała bohaterów zostają schłodzone, by potem, kiedy się wokół ociepli, powrócić do aktywnego życia. Ale pozafilmowe eksperymenty potwierdziły jedno: człowiek to nie wołowina. Zresztą nawet mięso, jeśli przyjrzeć mu się pod mikroskopem, bardzo źle znosi pobyt w zamrażalniku. W tkankach tworzą się kryształki lodu, które rosnąc, rozsadzają struktury komórkowe. Odmrożona wołowina to miazga. A gdyby wołu zamrozić za życia? Zszedłby ów wół, zamarzając. Odtajanie też nie jest bezpieczne, bo mieszanina lodu i wody tworzy "kry" panoszące się w komórkach niczym lodowe góry w Antarktyce. Według jednej z bardziej popularnych wizji przyszłości, w jakie obfitował koniec ubiegłego wieku, pierwsza eksperymentalna hibernacja człowieka nastąpi około 2030 roku. Na razie eksperymenty z hibernacją polegają na zamrażaniu i odmrażaniu grup żywych komórek zwierzęcych, w tym także organów. Do niedawna wiązano duże nadzieje z witryfikacją, czyli zamrażaniem tak szybkim, by nie zdążyły utworzyć się w tkankach niszczycielskie kryształki. Niestety, okazało się, że w trakcie witryfikacji, zwanej też zeszkleniem, zawarte w komórkach lipidy (np. tłuszcze) zmieniają swoje właściwości. Przez to tkanki po odmrożeniu przypominają galaretę.
Ludzie listy piszą
Dużą szansą dla posunięcia naprzód idei hibernacji człowieka, nie tylko w przypadku podróży kosmicznych, ale i czasowego zamrażania, np. do czasu wynalezienia leku ratującego życie, są badania nad kręgowcami żyjącymi w niskich temperaturach. Ryba arktyczna pływa w mieszaninie wody z lodem, wesoło machając ogonkiem. Jak dotąd, poza komórkami rozrodczymi, bez uszczerbku potrafimy przechowywać tylko zamrożoną ludzką krew. A to za mało, żebyśmy po odmrożeniu mogli czymkolwiek pomachać. Niektóre gatunki żab przeżywają całkowite zamrożenie. Tajemnicą ich zdolności jest produkowanie przez komórki glukozy, zapobiegającej krystalizowaniu lodu. Tak zwanej kriokonserwacji, czyli czasowemu zamrożeniu, poddają się bez uszczerbku plemniki, komórki jajowe i zarodki. Schody zaczynają się w przypadku bardziej złożonych struktur, czyli tkanek. Dzisiaj narządy do przeszczepów można przechowywać w temperaturze 0 stopni maksymalnie dwie doby. Bank narządów czekających na pacjenta zamiast listy pacjentów oczekujących na narządy to niestety nadal science fiction.
Zobacz też: Super Fokus: Hibernacja CZŁOWIEKA. Czy można nas zamrozić? Sprawdź!
Rzut chłodnym okiem
Uczeni pracujący nad zamrażaniem tkanek pokładają nadzieję w związku, który odkryto w tkankach chrząszczy z gatunku Upis ceramboides, budzących się do życia po zamarznięciu nawet do minus 60 stopni Celsjusza. Chodzi o ksylomannan, czyli zlepek cukru i kwasów tłuszczowych. Podczas zamarzania staje się on częścią błon komórkowych, a przy odtajaniu opuszcza je, pozostawiając w dobrym stanie. Bez takiego chemicznego ochroniarza to, co zostało zamrożone, jest także czymś głęboko i nieodwracalnie uszkodzonym. Kryształki lodu powstające między komórkami powodują, że z komórek wycieka woda, co jest przyczyną ich zapadania się i niezdolności do życia. Oto dlaczego nie można zamrozić astronauty. Nawet jednak gdyby zamrozić organizm tak gwałtownie, by woda nie zdążyła z krystalizacją, rozmrożenie musiałoby nastąpić jednocześnie w całym ciele i w dodatku gwałtownie. Pomysł, aby nasączyć tkanki astronauty roztworem magnetycznych nanocząstek, zamrozić go, a następnie podziałać silnym polem magnetycznym, jest bardzo ryzykowny. Równie dobrze można by "budzić" zahibernowanych w mikrofalówce. Oto dlaczego astronauty nie można nie tylko zamrozić, ale i rozmrozić.
Bezpowrotnie usztywnieni
Mimo nikłych postępów w hibernacji, niektórzy poddają się zamrożeniu po śmierci, licząc na przełom w nauce. Za 200 tys. dolarów Alcor Life Extension Foundation mrozi w Arizonie ciała chętnych. Za 80 tys. proponuje hibernację samej głowy lub mózgu. Z takiej opcji skorzystał np. baseballista Ted Williams, zmarły w 2002 roku. Alcor nie jest nietypowym zakładem pogrzebowym, oferującym zimną konserwację zwłok. Podobnie jak Instytut Kriogenetyki w stanie Michigan jest to placówka naukowa prowadząca badania nad hibernacją. Ciała ponad
100 klientów Alcoru tkwią w kapsułach z ciekłym azotem o temperaturze -194 stopni. Mimo stosowania perfuzji, polegającej na zastąpieniu krwi roztworem gliceryny mającym upodobnić człowieka do antarktycznej ryby, zamrażanie masakruje. Dlatego zamrożeni zmarli czekają tam nie tylko na wymyślenie leków na ich choroby, ale i na odkrycie sposobu naprawienia uszkodzeń tkanek. Najdłużej, bo od 1967 roku, na odmrożenie i wyleczenie "czeka" James Bedford, wykładowca uniwersytetu w Kalifornii. Zamrożenie Walta Disneya, zmarłego w 1966 roku, jest plotką stulecia.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail