Jak groźne i okrutne w działaniu potrafią być sekty, pokazały tragedie, do których doprowadzili ich członkowie. W 1995 roku wierni sekty Najwyższa Prawda (Aum ShinrikyM), założonej przez ShMkM Asahara, przeprowadzili zamach terrorystyczny z użyciem gazu sarinu w tokijskim metrze. Zginęło 12 osób, a ponad 5 tys. zostało poszkodowanych. Wyznawcy wierzyli w rychłe nadejście końca świata, które przeżyć mieli tylko członkowie tej sekty. Chcieli je przyśpieszyć, przeprowadzając kolejne ataki.
Oficjalne szacunki wskazują, że w Polsce działa około 300 sekt skupiających 300 tys. członków. Eksperci sądzą nawet, że liczba wyznawców może być wyższa i wynosi ponad milion osób! Za sektę uznaje się grupę, która ma ukryty cel działania, ukryte są również zasady i mechanizmy jej funkcjonowania. W Polsce nie ma praktycznie możliwości sprawdzenia, czy jakaś grupa to sekta ukrywająca swoją prawdziwą działalność. Zgodnie z polskim prawem mówimy nie o sekcie, a o związku wyznaniowym. Do założenia stowarzyszenia wystarczy jedynie podpis 100 osób, a to gwarantuje bezkarność wielu niebezpiecznym grupom.
Silne obostrzenia religijne i zależność od przywódców duchowych, często powiązana z wyrwaniem z dotychczasowego środowiska życia, sprawiają, że wyznawcy sekt są łamani psychicznie. Badania, które przeprowadzono wśród różnych grup wyznaniowych, pokazały, że znani bardzo dobrze w Polsce świadkowie Jehowy są, w porównaniu z innymi wyznaniami, kilkukrotnie bardziej narażeni na choroby psychiczne i nerwice (wnioski z badań prof. Jerry'ego R. Bergmana - czołowego amerykańskiego eksperta w tej dziedzinie).
Zobacz też: Super Fokus: Zorze nie tylko na Ziemi!
Najgroźniejsi
Świadkowie Jehowy (ponad 120 tys. członków w Polsce), ze względu na zakaz przetaczania krwi, nawet w sytuacji zagrożenia życia są uznawani za jedną z groźniejszych sekt. Wśród nich wymienia się również m.in.: Hare Kriszna, Dzieci Boże, Kościół Zjednoczeniowy Moona, Misję Czajtanii (odłam Hare Kriszna). Eksperci dodają również liczne odmiany satanizmu. Parlament Europejski za jedną z najgroźniejszych sekt uznał również Kościół scjentologiczny, który dzięki znanym wyznawcom, jak Tom Cruise czy Will Smith, zdobywa coraz więcej wiernych. Zamiast pomocy w rozwoju duchowym scjentolodzy tak naprawdę manipulują i wykorzystują wiernych - za każdy poziom oczyszczenia trzeba płacić, co wielu doprowadziło do ruiny finansowej. Byli wyznawcy zarzucają przywódcom również zmuszanie do pracy i nakłanianie do aborcji. Schemat działania sekt w zdecydowanej większości przypadków jest bardzo zbliżony - oddzielenie ofiary od rodziny i środowiska oraz zniszczenie dotychczasowych relacji. Wymuszają porzucenie szkoły, uczelni, pracy i bezgraniczną zależność od wspólnoty. Człowiek poddany całkowitej izolacji od świata zewnętrznego, spędzający wiele godzin na indywidualnych rozmowach z nauczycielem, bez czasu na refleksję, w końcu ulega temu destrukcyjnemu wpływowi. Nowy wyznawca całkowicie podporządkowuje swoje życie wspólnocie, akceptuje zasady i kult nieomylnego przywódcy. Musi być bezgranicznie posłuszny.
Bez powrotu
Większość sekt funkcjonuje w ukryciu pod szyldem różnego rodzaju organizacji naukowych czy gospodarczych. Tak działa chociażby założony przez Moona w 1954 roku Kościół zjednoczeniowy. Założyciel, przekonany o swoim boskim wcieleniu, twierdzi, że rozpowszechnianie nowego królestwa odbywa się przez seks "wolny od grzechu". Moon był już kilkakrotnie zatrzymywany za propagowanie cudzołóstwa, pornografii i przestępstwa finansowe. W innych krajach sekcie zarzuca się też przemyt narkotyków. Wolny seks i przemoc (nie tylko psychiczną) jest cechą wspólną wielu sekciarskich ugrupowań. W niektórych dochodzi do molestowania, propagowania pornografii, namawiania do związków kazirodczych. Podczas sesji medytacyjnych sekty Rajneesha, założonej przez Rajneesha "Osho", wyznawcy mieli się rozbierać i nago pełzać po ziemi, dotykając ciał innych. Wielokrotnie miało również dochodzić do orgii. Sam "Osho" był oskarżony m.in. o handel narkotykami.
Dobrowolność wejścia do sekty nie daje żadnej deklaracji swobodnego jej opuszczenia. Przywódca Bractwa Zakonnego Himavanti Ryszard M. groził swoim byłym wyznawcom. Kilkakrotnie stał już przed sądem za stosowanie wobec nich przemocy i wyłudzanie pieniędzy. W 1996 roku zagroził, że wysadzi jasnogórski klasztor.
Zobacz też: Super Fokus: Vivian Maier [ZDJĘCIA]
Techniki manipulacji
Zastraszanie i grożenie to dosyć popularny mechanizm działania. Nowa osoba przyjmowana jest z miłością i radością. Sekta ma jej zastąpić rodzinę i przyjaciół. Przywódcy perfidnie wykorzystują konflikty rodzinne, nieszczęścia, problemy zdrowotne czy finansowe i stopniowo uzależniają rekrutowanego członka od wspólnoty. Oferują ideały, przyjaźń, nową rodzinę - to potrafi przyciągnąć szczególnie młodych i zagubionych ludzi. Niewielu zdaje sobie sprawę, że są manipulowani.
Eksperci przyrównują wykorzystywane w sektach techniki psychomanipulacji do mechanizmu uzależnienia od używek. Zniewolenie członków jest przywódcom potrzebne. Członkowie są wykorzystywani nie tylko psychicznie, lecz także materialnie i seksualnie. Wielu naprawdę wierzy w boskość i nieomylność przywódców. W Hare Kriszna to guru sekty ustala zasady, decyduje o małżeństwach, zmusza do porzucenia szkoły i rodziców, którzy uznawani są za demony.
Wierni zaczynają wierzyć nawet w najbardziej absurdalne poglądy i "prawdy", bo są przekonywani, że świat poza ich wspólnotą jest zły, że czeka ich tylko samotność. To stale zwiększa poziom lęku, szczególnie u osób, które trafiły do sekty, bo szukały akceptacji i miłości. Sprawia, że świat poza sektą jest tak obcy i przerażający, że niektórzy latami tkwią w grupie, w której na co dzień doświadczają przemocy psychicznej i fizycznej.
Wiadomości se.pl na Facebooku