10 kwietnia 2010 roku, godz. 7.30, z Warszawy wystartował prezydencki samolot Tu-154M. Na pokładzie maszyny znajdowało się 96 osób (w tym załoga), które chciały uczestniczyć w obchodach 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Nikomu do głowy nie przyszło, że właśnie ruszyli w swoją ostatnią drogę. Niemalże do końca lot przebiegał bez zakłóceń.
Godz. 8.41 czasu polskiego - samolot Tu-154M, podchodząc do lądowania, znika z radarów, nie widać go na horyzoncie, urywa się łączność z pilotem. Prezydencka maszyna rozbija się o ziemię i rozsypuje w drobny mak. Na miejscu panuje chaos, panika i wielka rozpacz. Przerażające wiadomości ze Smoleńska paraliżują wszystkich Polaków. Ogłoszona zostaje żałoba narodowa. Ludzie gromadzą się przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, przynoszą kwiaty i zapalają znicze. Bliscy ofiar ruszają do Moskwy, gdzie rozpoczyna się przerażająca identyfikacja rozszarpanych, zmiażdżonych i spalonych zwłok.
Śledztwo niedokładne?
Choć był to nasz samolot prezydencki, to śledztwo przejmuje rosyjska prokuratura, bo do wypadku doszło na terenie tego kraju. Także Rosjanie zasiadający w Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym przygotowują specjalny raport wyjaśniający przyczyny katastrofy. Dokument ten wywołał wiele kontrowersji i oburzenie. Ruszyła lawina wątpliwości i pojawiły się różne teorie spiskowe. Według rosyjskiego raportu piloci podchodzili do lądowania w złych warunkach atmosferycznych i zamiast na siłę próbować usiąść na ziemi, powinni odlecieć na inne lotnisko. Mieli zejść za nisko, lekceważyć systemy ostrzegawcze, uderzyć skrzydłem w brzozę i rozbić się o ziemię. Dodatkowo na błędne decyzje pilotów miała mieć wpływ obecność gen. Błasika w kokpicie.
Zobacz: Rocznica katastrofy smoleńskiej. Kaczyński na Marszu Pamięci: Antoni, Antoni... jeszcze raz Antoni!
Lotnisko patykiem podparte
Tymczasem wiele do życzenia pozostawiało samo lotnisko wojskowe w Smoleńsku. Wieża kontroli lotów to prosty niewielki barak owinięty siatką maskującą, brak nowoczesnych systemów naprowadzających maszyny, brak żarówek w lampach oświetlających drogę podejścia. A do tego niebezpieczny wąwóz w bezpośrednim sąsiedztwie lotniska, który mógł fałszować dane i wprowadzać pilotów w błąd. I jakby tego wszystkiego było mało, personel lotniska utrzymujący przez długi czas, że prezydencki Tu-154M jest na właściwej pozycji, choć było inaczej.
Polski trop
W Polsce sprawą wyjaśniania katastrofy smoleńskiej zajęła się prokuratura wojskowa i Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, na czele której od 28 kwietnia 2010 r. stanął minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller (stąd umowna nazwa "komisja Millera"). Wyniki prac komisji wykluczyły zamach i eksplozję na pokładzie. Stwierdzono, że była to katastrofa lotnicza spowodowana przede wszystkim złymi warunkami atmosferycznymi oraz nieodpowiednio przygotowanym lotniskiem - zarówno pod względem technicznym, jak i jego obsady.
Wrak w Rosji
Choć od tego okropnego wydarzenia mijają właśnie cztery lata, to wciąż nie udało się stwierdzić konkretnych i niepodważalnych przyczyn katastrofy. Nie ma też w pełni przekonujących argumentów wykluczających zamach lub działania terrorystyczne. Do dziś nie udało się też sprowadzić wraku samolotu do Polski. Za to trzeba było ekshumować niektóre ciała, bo doszło do pomyłki podczas rozpoznania lub segregacji.
Emocje nie ustają
Choć emocje związane z katastrofą smoleńską już wyciszył czas, to brak konkretnych i spójnych wyjaśnień tej sprawy wciąż irytuje wielu Polaków.
Prezydenci polski
Szczątki prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii Kaczyńskiej spoczywają w krypcie na Wawelu w Krakowie.
Szczątki Ryszarda Kaczorowskiego, ostatniego prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej na Uchodźstwie spoczęły w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.
Samolot TU-154M
Tu-154M - to samolot pasażerski średniego zasięgu, produkcji radzieckiej, zaprojektowany w biurze konstrukcyjnym Tupolewa. Rozbita pod Smoleńskiem maszyna Tu-154M to samolot w wersji Lux, o numerze bocznym 101. Do dyspozycji polskich władz państwowych była jeszcze jedna tego typu maszyna o numerze bocznym 102. Samoloty te ulegały częstym awariom. Dla przykładu w 2007 roku awaria Tu-154M spowodowała 10-godzinne opóźnienie w trakcie oficjalnej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Japonii.
Samolot JAK-40
Na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj 10 kwietnia 2010 roku o poranku wylądował polski samolot
Jak-40 z dziennikarzami na pokładzie. Wówczas pogoda zaczęła pogarszać się w zastraszającym tempie. Kolejny miał być rosyjski Ił-76, jednak mgła gęsta jak mleko ograniczała tak widoczność, że pilot dwa razu podjął próbę przyziemienia, ale w końcu zdecydował się na lotnisko w Moskwie. Piloci i pasażerowie prezydenckiego tupolewa już takiego szczęścia nie mieli...