Diabły tasmańskie, torbacze drapieżne wielkości małego psa, żyją na Tasmanii. Ich zła sława sięga kilkudziesięciu lat wstecz, kiedy hodowcy owiec niesłusznie podejrzewali je o mordowanie jagniąt.
W rzeczywistości diabły, które są także padlinożerne, żywiły się wówczas resztkami po ucztach wilka workowatego. Nauczyły się zabijać dopiero wtedy, kiedy ludzie usunęli wilka workowatego z listy rzadkich gatunków żyjących.
Brak manier przy stole
Diabeł tasmański potrafi zjeść na obiad tygrysa, nie tracąc ochoty na deser. Uzbrojona w straszliwe zęby paszcza torbacza rozwiera się pod kątem 120 stopni, a uścisk jego szczęk przekracza możliwości lwa. Diabeł gruchocze nimi najtwardsze kości. Podczas uczty warczy, parska i rzuca się na krewnych, bynajmniej nie konsumujących w skupieniu. Zdenerwowany zmienia barwę skóry na czerwoną, co zdradza wewnętrzna strona jego uszu. Młode diabły, nie chcąc, aby zawadził je zbłąkany ząb, trzymają się na dystans od posilającej się starszyzny. Bezpiecznie czują się tylko na drzewach. Dorosłemu diabłu wspinaczkę po pniu uniemożliwia ciężki ogon, będący magazynem tłuszczu.
Zobacz: Super Fokus TV: Czy Lew naprawdę jest królem ?
Diabelskie nasienie
W okresie godowym diabły tasmańskie kochają się bez wytchnienia, zapominając o jedzeniu. Sposób, w jaki aranżują swoje krótkotrwałe diabelskie związki, nie należy do najwykwintniejszych w naturze. Przy damach samce zachowują się tak samo jak przy stole, zdradzając podobny poziom apetytu. Kopulują noc i dzień, do upadłego. Zaangażowanie ze strony samca mija natychmiast po zmajstrowania małych diablątek. Kilkucentymetrowe diabełki wpełzające do torby samicy w celu nabrania bardziej demonicznych cech, są łyse, różowe i bezbronne. Kiedyś jednak zjedzą krowę z rogami, bez dzwonka, i konia z kopytami, bez podków.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail