Powstanie Warszawskie trwało 63 dni. To aż o 60 dni dłużej niż zakładano. Od dawna młodzież w stolicy szykowała się do tego zrywu. Czekała na najlepszy moment. Taki, który da duże szanse na zwycięstwo. Decyzję o ruszeniu do walki podjęto w ostatniej chwili, gdy armia radziecka zbliżała się do okupowanej Warszawy.
31 lipca gen. pułkownik Antoni Chruściel "Monter", dowódca Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej, otrzymał od komendanta głównego AK Tadeusza Bora-Komorowskiego rozkaz: "Jutro o piątej po południu rozpocznie pan działania".
Sam o godz. 19 do żołnierzy wydał depeszę: "Alarm, do rąk własnych Komendantom Obwodów. Dnia 31.7. godz. 19.00. Nakazuję ťWŤ dnia 1.08. godzina 17.00... Otrzymanie rozkazu natychmiast kwitować X". W związku z tym, iż od godz. 20 obowiązywała w Warszawie godzina policyjna, rozkaz ten dotarł do adresatów dopiero następnego dnia. Przez to wielu żołnierzy otrzymało wiadomość za późno. Jak to możliwe, że tak ważna informacja nie wszędzie przyszła na czas?
Niebezpieczne kanały
W podziemnej i powstańczej Warszawie nie było powszechnie dostępnych telefonów,
a o Internecie nikt nawet nie śnił. Komunikowano się głównie za pośrednictwem ludzi - łączników pełniących funkcję kurierów. Przygotowywano krótką wiadomość tekstową. Następnie często odpowiednio zaszyfrowaną dostawał ją łącznik, który ruszał biegiem do adresata. Trzonem łączności były składnice meldunkowe: 5 okręgowych, 7 obwodowych, 8 powiatowych i 17 stacji pośredniczących. Składnice poprzez kurierów przekazywały meldunki i rozkazy na poziomie obwodów i rejonów - czyli dzielnic. Każda stacja meldunkowa miała swojego dowódcę oraz sztab łączników, którymi byli zwykle harcerze, harcerki i młodzi żołnierze AK. Ich praca była odpowiedzialna, trudna i ciężka. Z cenną wiadomością biegli ulicami stolicy, często pod ostrzałem karabinów. Wielokrotnie trasę przemierzali śmierdzącymi, ciasnymi, ciemnymi, mokrymi kanałami burzowymi i ściekowymi. Wielu niestety nie udało się dotrzeć z cenną informacją, bo zostali ranni, aresztowani lub polegli.
Kiedy miasto płonęło, a na ulicach trwała walka, kanałami przemieszczali się też inni powstańcy. W dotarciu do odpowiedniego miejsca pomagali im przewodnicy, znający jak własną kieszeń te podziemne niebezpieczne trasy. Nie brakowało też grup powstańczych ruszających kanałami na własną rękę. Niektórzy błądzili w ciemnościach przez długi czas, co kończyło się obłędem, ślepotą lub śmiercią.
Niezawodne radio
W trakcie Powstania Warszawskiego komunikację miało zapewnić również radio. Funkcjonowały trzy podstawowe sieci. Sieć A - jak alarmowa - służyła do nasłuchów komunikatów naczelnego wodza i rozgłośni BBC. Wykorzystywano tutaj radioodbiorniki. Sieć I - jak inspektorska - wiązała Komendę Okręgu z rejonami VII Obwodu Okręgu Warszawskiego AK "Obroża". W tym wypadku wyposażenie techniczne stanowiły radiostacje krótkofalowe. Trzecia to sieć B - jak bojowa - stanowiła element bojowej sieci czerwonej. Miała zapewnić łączność poniżej obwodu, do szczebla kompanii. Opierała się na wytwarzanych przez polskie podziemie radiostacjach tornistrowych pracujących na falach ultrakrótkich.
ZOBACZ KONIECZNIE: 70. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Zobacz oryginalne ZDJĘCIA i OPISY wydarzeń z 1 sierpnia 1944 r.
Telefon na wagę złota
Dzięki skutecznej akcji werbunkowej wśród pracowników Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej działała też bezpośrednia łączność telefoniczna. To było wielkie osiągnięcie. Była ona zarezerwowana wyłącznie dla siedzib dowództw i sztabów. Korzystanie z niej było jednak niebezpieczne i narażało żołnierzy na dekonspirację. Aby żadna wiadomość nie dostała się w niepowołane ręce, stosowano tu elementy antypodsłuchowe. Pozostali żołnierze Armii Krajowej musieli zadowolić się łącznością telefoniczną o małym zasięgu, kablową, wspomnianą już łącznością radiową i przede wszystkim tą bazującą na łącznikach i łączniczkach. Nocą zaś nadawano sygnały świetlne.
Poczta powstańcza
Pamiętajmy, że powstańcami byli w większości dzieci i młodzież, którzy w domach zostawili swoich rodziców i rodzeństwo. Często nie mogli do nich wrócić, a chcieli wiedzieć, co się z nimi dzieje. Tu z pomocą przychodziła Harcerska Poczta Polowa. Korzystali z niej również rozsiani po zniszczonym mieście cywile. Jak ona działała? Wystarczyło napisać krótki list z najważniejszymi informacjami, przynieść go na harcerską pocztę lub wrzucić do odpowiednio oznakowanej skrzynki z harcerską lilijką i modlić się o to, by harcerz "Zawiszak" dostarczający przesyłki bezpiecznie dotarł pod wskazany adres. Listy roznosiły zwykle dzieci do 14. roku życia. Powstańczy listonosze byli mali i zwinni, dzięki czemu mogli szybko przedzierać się z torbami pełnymi listów przez ruiny stolicy. Szacuje się, że harcerze Szarych Szeregów w ciągu całego powstania przenieśli ok. 200 tys. listów. W trakcie misji wielu małych bohaterów zginęło.
70 lat od godziny "W"
1 sierpnia obchodzimy 70. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Tego dnia
o godz. 17 uczcijmy minutą ciszy pamięć poległych powstańców. Zatrzymajmy się, wysiądźmy z samochodów i pomyślmy o przeszłości.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail