Okazuje się, że przyczyną dewastacji malarskiego arcydzieła była nieszczęśliwa miłość artysty. Władysław Ansgary Podkowiński zakochał się bez pamięci w starszej od siebie o dziewięć lat Ewie Kotarbińskiej, żonie kolegi malarza i matce dwóch synów. Kiedy artysta wyznał jej swoje gorące uczucie, ta szybko ucięła z nim kontakty. Odrzucony zaniedbał się, popadł w depresję i rozchorował na gruźlicę.
Z trudem odnajdywał w sobie siły, by tworzyć dzieło swego życia - "Szału Uniesień". Płótno o wymiarach 310 na 275 cm, na którym "szalony rumak niesie nagą kobietę w dal w bezkres pożądań" łamało wszelkie kanony sztuki i obyczajowości, a mimo to odniosło wielki sukces. Tylko w ciągu 36 dni od wystawienia obrazu w warszawskiej Zachęcie dzieło obejrzane zostało przez 12 tys. osób. Ówczesny "Tygodnik Ilustrowany" zachwycał się nim jako "obrazem zrodzonym z najgłębszych osobistych przeżyć i pragnień artysty". Inni krytycy uznali płótno za "demoralizujące pornograficzne dzieło graniczące ze znanym w psychiatrii szałem samobójczym". Zamieszanie wokół obrazu lawinowo rosło. U samego szczytu popularności na wystawę, na której podziwiano dzieło, wdarł się sam Podkowiński. W amoku i histerii pociął płótno nożem.
Czyżby dlatego, że przeciw "Szałowi" protestowała rodzina Kotarbińskiej, dopatrując się podobieństw między bohaterką obrazu a miłością malarza? Czy to prawda, że za sprawą dzieła wyszło na jaw, że miłość Podkowińskiego nie była... platoniczna, a podobieństwo kobiety z obrazu nie dotyczyło wyłącznie jej twarzy? Niestety, 5 stycznia 1895 roku tę tajemnicę Podkowiński zabrał ze sobą do grobu.
Zrekonstruowany "Szał" matka artysty sprzedała Feliksowi Mangghi Jasieńskiemu, kolekcjonerowi sztuki, za 1000 rubli. Dziś obraz jest eksponowany w Galerii Sztuki Polskiej XIX wieku w Sukiennicach w Muzeum Narodowym w Krakowie.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail