Armia polska była liczebnie znacznie mniejsza niż wojska niemieckie i złożona w sporej części z żołnierzy poborowych. W kampanii wrześniowej naziści mieli 1,85 mln żołnierzy, a Polska 950 tys. Kiedy jeszcze 17 września rozpoczęła się agresja 1,5-milionowej armii radzieckiej, klęska II RP była przesądzona. Siła wojsk alianckich była potężna - 6,84 mln żołnierzy, czyli przeszło dwukrotnie więcej niż posiadała III Rzesza i ZSRR razem wzięte. Niestety, Polska została sama.
Zawiedzione nadzieje
Polskę stłamsiła nie tylko liczebność armii wroga i sposób prowadzenia wojny (Blitzkrieg), ale i jej uzbrojenie. Czołgi: Polska - 600, Niemcy - 2800, ZSRR - 6000. Artyleria: Polska - 4500, Niemcy - 11 000, ZSRR - 13 500. Gigantyczne dysproporcje były widoczne także w powietrzu. Niemcy mieli pięć razy więcej samolotów niż Polska - 2000, a ZSRR 4,5 razy więcej - 1800. Polskie 400 maszyn nie miało więc wielkich szans. Niewiele mogły też zdziałać słynne łosie, czyli najnowocześniejsze samoloty używane przez nasze siły. Pozostawało jak najdłuższe przetrzymywanie ataków wroga w oczekiwaniu na nadejście Francji i Anglii, które nigdy nie nastąpiło. Spychani coraz głębiej Polacy nie rezygnowali. Obrona Warszawy czy obrona Westerplatte potwierdziły niezwykły hart ducha, ale przy przeważającej sile wroga heroizm nie był dostatecznym argumentem gwarantującym powodzenie.
Na tykającej bombie
Fakt, że III Rzesza i ZSRR były silne, a sojusznicy obojętni, to niejedyne powody klęski Polaków. II RP przegrała również z własnej winy. Są i tacy historycy, którzy uważają, że jedyną winę za wrześniową klęskę ponoszą Polacy. Byliśmy nieprzygotowani (poborowi, zbyt późna mobilizacja, przestarzały sprzęt), a władza zbyt ufnie pokładała wiarę w Zachodzie i lekceważyła uzasadnione obawy. Przez lata szczególnie motyw odpowiedzialności władzy i przywódców wojskowych był skrupulatnie pomijany, nie mówiło się o niekompetencji oraz zepsuciu. Polacy, entuzjastyczni po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, wierzyli w siłę II RP. Uwierzyli również (zapewniani szczególnie przez sanację), że polska armia może pokonać "słabe" Niemcy. Nie mogła, bo od początku lat 30. Rzesza ruszyła ze zbrojeniami i słaba na pewno nie była. Wojna wisiała w powietrzu, a władze II RP jakby nie dostrzegały tej tykającej bomby. Kiedy wreszcie wybuchła, polscy żołnierze mogli jedynie nieco zahamować wroga, odnieść pojedyncze zwycięstwa i podbudować nimi nieco wiarę we własne siły. Ale to wszystko. Gdyby dziś zaatakowano Polskę z dwóch stron, siły obronne poza naszą armią stanowiłyby również wojska NATO, co pozostawia nadzieję, że losy III RP potoczyłyby się szczęśliwiej niż II RP.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Czytaj: Ile zarobi Donald Tusk w Brukseli? Pensja przewodniczącego Rady Europejskiej to kosmos!