Gestapo było w oczach kanclerza szczytem wyrafinowania w sprawowaniu kontroli nad obywatelami - jego "bronią ostateczną". Ludzie w czarnych skórzanych płaszczach, oficerkach i czapkach z trupimi główkami budzili grozę. W przepastnym archiwum sekretna policja miała miliony skrupulatnie uzupełnianych teczek obywateli. Sięgnięcie po którąkolwiek oznaczało śledztwo z torturami i wyrok - obóz koncentracyjny lub śmierć.
Nikt nie mógł spać spokojnie
Po spaleniu Reichstagu i wprowadzeniu stanu wyjątkowego gestapo dostało najwyższe uprawnienia. Odtąd każdy człowiek w państwie mógł zostać aresztowany bezterminowo i bez postawienia zarzutów. Szef organizacji Hermann Goering skrupulatnie wykańczał opozycję. Tajna policja była jego "żelazną miotłą". Obiecywał wymieść nią wszystkich, którzy dławią narodowe aspiracje Niemiec. Gestapo wyciągało nieprawomyślnych obywateli z domów, waląc do drzwi o trzeciej nad ranem, aby, jak mawiał Goering, "nikt nie mógł spać spokojnie". Kolejny szef gestapo Reinhard Heydrich, miłośnik muzyki, biorąc do ręki skrzypce stawał się podobno "innym człowiekiem". Zapewne innym niż jego ludzie, mający w rękach skórzane pejcze.
Litość to słabość
W opracowywaniu metod działania gestapo wykorzystano radzieckie doświadczenia NKWD i hasło "litość to słabość". Wielodniowe katowanie przeżywali nieliczni. Stale podsycano iluzję, że organizacja obserwuje i podsłuchuje bez ustanku. "Gestapo nie śpi!" - krzyczały nagłówki w gazetach Rzeszy, a potem również krajów okupowanych, w których sekretna policja Hitlera była głównym narzędziem pacyfikacji. Od początku istnienia tajna organizacja była sercem machiny strachu. Wojna wypuściła jej terror na szerokie wody i wzbogaciła przepastną kartotekę o miliony teczek.