Pani Eliza nigdy nie zapomni dnia, kiedy szczęście z narodzin synka zamieniło się w czarną rozpacz. - Słowo "mukowiscydoza" było jak wyrok śmierci dla Jaśka. Bo to nieuleczalna, podstępna i śmiertelna choroba. Atakuje drogi oddechowe. Żeby ratować cierpiącego, trzeba nieustannie usuwać zbierający się w jego płucach i oskrzelach śluz - opowiada.
Zobacz: Medal Zofii dla małej Zuzi. Olimpijka chce pomóc dziewczynce chorej na mukowiscydozę
Nieustannie - to najważniejsze dla Elizy Wysockiej (41 l.) z Wrześni (woj. wielkopolskie). Dzień w dzień, całymi godzinami oklepuje synka. I już nie wie, co sprawia jej więcej bólu: ta ciężka fizyczna praca czy widok cierpiącego dziecka. - Bo najgorsze są duszności i bóle brzucha - tłumaczy. I zaraz dodaje, że nawet matczyne ręce nie zastąpią specjalistycznej kamizelki oscylacyjnej, która służy do efektywnego oczyszczania dróg oddechowych. Jej koszt, blisko 20 tys. zł, przekracza możliwości kobiety, która nie może iść do pracy, bo opiekuje się synkiem. - Ta kamizelka uratuje mi życie - mówi przejmująco Jasiek.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail