Nie pomogli nawet strażacy, których drabina okazała się za krótka.
Na ratunek kotkowi ruszyło więc czterech alpinistów.
- Nie znałem ich wcześniej - mówi Łukasz Martyna (29 l.), właściciel kota.
Zobacz: Pies nauczył dziecko... raczkować! Ależ to słodkie! [WIDEO]
- Przyjechali ze sprzętem wspinaczkowym i zaczęli wchodzić na drzewo. Ja specjalnie zepsułem swój namiot, by zrobić z niego taką płachtę, na którą mógłby wpaść Kangur. Ale ostatecznie wszystko potoczyło się inaczej. Im bliżej Kangura byli alpiniści, tym wyżej, pewnie ze strachu, wchodził kotek, na coraz to cieńsze gałęzie 20-metrowego drzewa. Alpiniści walczyli tak z Kangurem pięć godzin. W końcu wszyscy uznaliśmy, że jedynym wyjściem będzie ucięcie konaru. Konieczną zgodę władz pomógł nam zdobyć Szymon Januszewski, powiatowy lekarz weterynarii. Bałem się, że Kangur nie przeżyje upadku, ale on długo trzymał się spadającego konaru, a tuż nad ziemią zeskoczył z niego i spadł na cztery łapy. Musiał być w szoku, bo zwiał w nieznane. Do domu wrócił dopiero następnego dnia.
- I wtedy przyjrzeliśmy mu się dokładnie - dodaje Ewelina Martyna (23 l.), współwłaścicielka kota. - Nawet nie schudł specjalnie, ale za to parę siwych włosów mu przybyło w sierści. Mam nadzieję, że wchodzenia na drzewa odechciało mu się już na zawsze.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail