/fot. Maksymilian Rigamonti
Okres oczekiwania na ukochane dziecko to najczęściej jeden z najszczęśliwszych momentów w życiu rodziców. Szykowanie pokoiku dla maleństwa, kompletowanie wyprawki oraz odliczanie dni do porodu – istna sielanka. Niestety, czasem zdarza się, że diagnoza może zburzyć spokój i radość. Całe szczęście w dzisiejszych czasach nie jest ona jednoznaczna z wyrokiem. Dzięki rozwojowi nauki i zaangażowaniu lekarzy, wielu problemom można spróbować zaradzić jeszcze przed porodem.
/fot. Maksymilian Rigamonti
Po pierwsze – badać!
Pomimo tego, iż nasza wiedza na temat ciąży i rozwoju płodu jest dużo większa, niż choćby 10 lat temu, to wśród wielu osób metody kontrolowania rozwoju nienarodzonego jeszcze dziecka budzą wiele kontrowersji. Zagorzali przeciwnicy badań prenatalnych twierdzą, że wiedza o tym, czy płód jest „upośledzony" jest zupełnie niepotrzebna i ma na celu jedynie usprawiedliwianie aborcji. To bardzo skrajny i krzywdzący osąd.
/fot. Maksymilian Rigamonti
Dzięki badaniom prenatalnym można bowiem nie tylko potwierdzić lub wykluczyć najpoważniejsze schorzenia i nieodwracalne uszkodzenia jak Zespół Downa, rozszczep kręgosłupa czy wodogłowie, ale również odkryć te, które można leczyć jeszcze wtedy, gdy dziecko przebywa wciąż pod sercem matki. Co więcej, w przypadku wielu wad (np. serca) wykonanie operacji jeszcze przed narodzinami, znacznie ułatwia dziecku zdrowe i szczęśliwe przyjście na świat. Odmawianie rodzicom prawa do kontroli zdrowia swojej pociechy, zanim ta urodzi się, jest nieodpowiedzialne i niesprawiedliwe.
Jak najmniej bólu
Lekarze ginekolodzy i neonatolodzy (specjaliści zajmujący się leczeniem noworodków) często wkładają całe serce w to, by ich podopieczni zdrowo wchodzili w życie. Niebagatelną sprawą dla stanu nowo narodzonych dzieci, jest sposób, w jaki przebiega poród. Cesarskie cięcia i porody naturalne mają tyle samo zwolenników, co przeciwników. Jeśli nie ma wskazań medycznych jednoznacznie opowiadających się za cesarką, to w pierwszej kolejności decyzja o sposobie rodzenia powinna należeć do matki. Nie należy bowiem lekceważyć lęków i poczucia ograniczenia u rodzącej – stres i strach jeszcze nikomu nie pomógł w tych trudnych chwilach, mogą zaś być objawem tokofobii, która jest bezwzględnym wskazaniem do wykonania cesarskiego cięcia. Tak samo wygląda kwestia znieczulania przy porodzie – medycyna nie po to się rozwija, aby skazywać kobiety na niepotrzebny ból. /fot. Maksymilian Rigamonti
Życie to pasja
Aby rozwiać wątpliwości lub zaspokoić ciekawość dotyczącą leczenia dzieci w łonie matki i oraz poznać tajemnice cudu narodzin, warto sięgnąć po książkę „Bez znieczulenia. Jak powstaje człowiek", która ukazała się nakładem Wydawnictwa PWN. To zapis rozmów dziennikarki Magdaleny Rigamonti z
małżeństwem lekarzy: dr Marzeną Dębską i prof. Romualdem Dębskimi. To ginekolodzy, którzy pracują w warszawskim Szpitalu Bielańskim. W sposób otwarty, ciepły i zrozumiały opowiadają o swojej pracy – problemach, radościach, łamaniu tabu i przesądów. O sukcesach i porażkach. No i o codziennym cudzie. O tym, że prawo do życia – bez chorób i bólu – jest najważniejszym i niezbywalnym. Bo zadaniem lekarza jest leczyć, a nie rozstrzygać za pacjentów co jest dobre, a co nie.
www.ravelo.pl/bez-znieczulenia-magdalena-rigamonti,p100217466.html
IT