Trzustka ma nie przeszkadzać

2013-04-15 4:00

Himalaista Wojciech Sarna na szósty z najwyższych szczytów ziemi Cho Oyu (8201 m n.p.m.) - w Himalajach Wysokich, na granicy chińsko-nepalskiej - wniósł dodatkowy bagaż. Był nim przyczepiony do pleców glukometr, przyrząd do mierzenia poziomu cukru w organizmie oraz w plecaku zapas insuliny. Zdobywca himalajskiego giganta, wspinacz, który ma na koncie siedmiotysięczniki w Pamirze i Tien Shan, zdobywca Elbrusu, najwyższego szczytu Kaukazu - jest diabetykiem typu I.

- Panie Wojtku, jak to w ogóle możliwe? W potocznym przekonaniu ludzie chorzy na cukrzycę są mniej sprawni niż przeciętnie. Muszą o siebie dodatkowo dbać, częściej pić, ciągle badać poziom cukru, opanowywać senność… Tymczasem himalaista potrzebuje sprawności i siły znacznie przekraczających przeciętną.

- Mówi pan o kimś, kto nie kontroluje swojej choroby. Cukrzyk dbający o odpowiedni rytm zachowań i stosujący nowoczesne leki niewiele różni się wydolnością od człowieka całkowicie zdrowego.

- Od ilu lat jest pan chory?

- Od 12. Zaczynałem od leczenia tradycyjnymi metodami, ale mniej więcej po roku przeszedłem do używania analogów insulin i to był prawdziwy przełom, znacząca różnica.

- Na czym polegająca?

- Widzę, że musimy zacząć od mechanizmu choroby. W organizmie człowieka chorego na cukrzycę trzustka przestaje produkować insulinę, która komórkom potrzebna jest do wchłaniania cukru. To jakby zgubienie klucza, który otwiera furtkę. I ten klucz trzeba systematycznie dostarczać.

- Brzmi to prosto, ale oznacza twardy reżim, te zastrzyki…

- Wszystko jest kwestią dobrej znajomości organizmu i choroby. Analogów są dwa rodzaje, krótko działające (2-3 godziny), które bierze się do posiłku i długo działające, które wystarczy przyjmować raz na dobę. Te leki sprawiają, że działam jak człowiek z całkiem zdrową trzustką.

- Jak trafił pan w góry?

- Mieszkam blisko nich. W Morskim Oku pierwszy raz byłem w wieku lat 3. A w wysokie… Zaczęło się od wyprawy klubu wysokogórskiego Akademii Górniczo-Hutniczej, który wybierał się w Pamir na Pik Lenina (ok. 7200 m n.p.m.). Pojechałem z nimi jako trekkingowiec, przy okazji chciałem sobie obejrzeć Kirgizję. Na miejscu okazało się, że mogę być przydatny. Pomagałem nosić bagaże do kolejnych obozów i w końcu tak wyszło, że na szczyt Piku Lenina wszedłem tylko ja jeden.

- Ma pan talent do gór i wspinaczki.

- Chyba tak.

- Panie Wojciechu, co decyduje w górach: zdrowie czy psychika?

- Mówi się, że najlepsi himalaiści wspinają się głową, a nie nogami.

- A jakie jest tu miejsce dla trzustki?

- Ona ma nie przeszkadzać.

- Czy fakt, że stwierdzono u pana cukrzycę, nie był dodatkowym wyzwaniem: sprawdzę się pomimo choroby?

- Coś w tym jest. To taka męska przypadłość, chęć sprawdzania się, kto dalej, kto wyżej…

- Co z dolegliwości cukrzycowych jest najgroźniejsze?

- Hipoglikemia, czyli niski poziom cukru. Może wywołać nagłe osłabienie, nawet utratę przytomności.

- Dla himalaisty taki atak to śmierć.

- No tak, to bardzo niebezpieczne. Dlatego zawsze staram się utrzymywać nieco podwyższony poziom cukru. Hiperglikemia, czyli za wysoki poziom cukru w organizmie, grozi powikłaniami długoterminowymi, ale ich też nauczyłem się w porę wystrzegać.

Cukrzyca typu 1 (wynikająca z bezwzględnego braku insuliny)

Chorują na nią ludzie młodzi, a nawet małe dzieci. Szczyty zachorowań - między 10. a 12. oraz między 16. a 19. rokiem życia.

Objawy

- senność i zmęczenie,

- silne pragnienie i głód,

- częste oddawanie moczu,

- utrata wagi,

- rozmyte widzenie,

- nudności,

- w moczu pojawia się glukoza.

Przyczyny

- uszkodzenie komórek ß trzustki, produkujących insulinę przez własny układ odpornościowy,

- skłonności do rozwinięcia się nieprawidłowych reakcji immunologicznych.

Czynniki ryzyka

- zachorowanie na cukrzycę typu 1 przez członka rodziny (podłoże genetyczne),

- choroby wirusowe (grypa, świnka, różyczka) przebyte w młodości,

- niektóre białka pokarmowe znajdujące się w mleku krowim.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki