Gdy pan Lamar LaCaze jak zwykle wyruszył swoim ciągnikiem do pracy na polu, nie spodziewał się, jak wielki przeżyje dramat. Zmierzając na pole potrącił pozostawiony na ziemi, zardzewiały bojler do podgrzewania wody.
Okazało się, że w bojlerze gniazdo urządziły sobie pszczoły. Przypadkowy potrącenie zbiornika potraktowały jako brutalny atak i rzuciły się na 65-latka. Obsiadły całe jego ciało. Gdy lekarze odratowali mężczyznę i zabrali się do wyciągania z jego ciała setek żądeł odkryli, że owady gryzły dosłownie wszędzie - głowę, ręce, nogi, weszły też do ust, nosa i uszu pana Lamara.
Na ratunek rolnikowi pobiegł jego syn, do którego LaCaze'owi udało się cudem dodzwonić (najpierw zadzwonił do żony ale traf chciał, że nie odbierała telefonu). Przyznał dziennikarzom, że jego tata wyglądał, "jakby miał gniazdo na głowie".
- Każdy, kto przeżył tyle ukąszeń wściekłych pszczół, jest po prostu Supermanem - sądzi pytana przez "Daily Telegraph" żona cudem ocalałego farmera, pani Lois.
Przeczytaj koniecznie: USA: Pszczoły morderczynie
USA: Użądliło go 1200 pszczół. Przeżył!
65-letni Lamar LaCaze z amerykańskiego stanu Teksas miał wyjątkowego pecha. Jest rolnikiem i jak co dzień jechał do pracy w polu na traktorze. W pewnym momencie przypadkiem uszkodził ciągnikiem gniazdo rozwścieczonych pszczół, które założyły w starym bojlerze. Owady rzuciły się na niego i zaczęły żądlić po całym ciele. Został użądlony 1200 razy i... przeżył!