Na pierwszy rzut oka to mały, uroczy drewniany kościółek położony w centralnym punkcie malowniczej wioski. Ale nie ma mieszkańca, który przechodząc obok świątyni, nie poczułby... dreszczu na plecach. Wszystko przez tajemniczą zjawę, która pojawia się w oknie. Na szyi ma koloratkę, z jej twarzy bije przerażenie. Przenika przez ściany i porusza się wyjątkowo szybko.
- Bardzo chciałabym poznać tego ducha, jego historię i powód, dla którego się pojawia - mówi z nadzieją pani Elżbieta.
Upiora widzieli ludzie jadący o świcie do pracy. Tajemniczy ksiądz przestraszył też robotników z Wrocławia, którzy zakładali w kościele alarm. - Nie wywiązali się z terminu i musieli dokańczać nocą. Duchowi chyba się to nie spodobało i odwiedził ich, gdy ślamazarnie rozprowadzali po ścianach przewody - opowiadają mieszkańcy Sułowa. Dorośli mężczyźni przestraszyli się jak małe dzieci i odmówili pracy w nawiedzonym miejscu. Wzięli nogi za pas i wrócili do Wrocławia.
Na rozwikłaniu zagadki tajemniczej zjawy najbardziej zależy pani Elżbiecie, która o duchach pisze książki. Kobieta ma już kilka hipotez na temat mary w kościele. - To najprawdopodobniej duch księdza Henryka Foryckiego, poprzedniego proboszcza parafii, który jako jedyny został pochowany tuż przy świątyni - mówi pani Elżbieta. Mieszkańcy Sułowa do ducha w zasadzie już się przyzwyczaili. Gdy jest szaro lub ciemno, po prostu nie patrzą w stronę kościoła...