Rząd wprowadził coroczną waloryzację rent i emerytur, żeby choć częściowo zrekompensować seniorom rosnące koszty utrzymania. Waloryzacja odbywa się co roku w marcu i jest przeprowadzana z urzędu. Oznacza to, że ZUS sam oblicza nowe, wyższe świadczenie, nie trzeba składać wniosku.
O wysokości podwyżki decyduje tzw. wskaźnik waloryzacji. Przy jego wyliczaniu bierze się pod uwagę dwa czynniki - inflację, czyli średnioroczny wzrost cen towarów i usług w gospodarstwach emeryckich oraz co najmniej 20 procent realnego wzrostu wynagrodzeń w poprzednim roku kalendarzowym. W rezultacie emerytury i renty od marca 2011 roku wzrosną zaledwie o 2,7 proc.
Patrz też: Tydzień praw rencisty: Wkrótce renty będą niższe
Marcowa podwyżka na pewno nie poprawi radykalnie sytuacji najbiedniejszych Polaków, zwłaszcza że w przyszłym roku czeka nas wszystkich prawdziwy cenowy horror. Trzeba się liczyć z tym, że zdrożeje żywność, prąd, opłaty za mieszkanie i leki.
Boję się przyszłorocznej drożyzny
- Co to znaczy, że wzrosną emerytury, skoro zapowiadają wielkie podwyżki. Skończy się tak, że dadzą nam po parę złotych więcej. Na co to starczy? Nie wiadomo: śmiać się czy płakać - mówi Jadwiga Świetało (79 l.), emerytka z Wólki Pietkowskiej (woj. podlaskie)