Ambitni rodzice pragnący, aby dzieci zrealizowały ich niespełnione marzenia, czasem nie biorą pod uwagę tego, co naprawdę lubi ich córka czy syn i jakie ma zdolności. Dziadkom, patrzącym z innej perspektywy na życie i to, co w nim ważne, łatwiej dostrzec, że nadmiar zajęć szkodzi wnukom.
Nie oceniaj pochopnie
Krytykując decyzję rodziców wnuka o posłaniu go na zajęcia pozaszkolne, nie musisz mieć racji. Wszystko zależy od tego, ile jest tych zajęć i czy wnuk chętnie na nie uczęszcza. Kółka sportowe czy taneczne, mogą być dla niego po prostu miłym sposobem spędzania czasu z rówieśnikami, wręcz zabawą. Trudno jednak przypuszczać, że relaksuje się po szkole w trakcie dodatkowych lekcji z kilku języków czy nauki gry na kilku instrumentach. Niełatwo ocenić, czy wykazywany przez dziadków niepokój o szczęśliwe dzieciństwo wnuka jest uzasadniony, czy też nie. Sama rozmowa z dzieckiem zwykle nie wystarczy. Ono często nie zdaje sobie sprawy z problemu, zwłaszcza jeśli nie zna innego modelu spędzania wolnego czasu.
Dzieciństwo według planu
Z punktu widzenia psychologa nie jest dobrze, kiedy dziecko nie ma w tygodniu (poza weekendem) co najmniej dwóch dni wolnych od zajęć pozaszkolnych. Dzieci nadmiernie obciążone zajęciami rzadko formułują problem tak, jakby to zrobili dorośli. Nie mówią: mam dosyć, nie bawi mnie to. Można za to zauważyć zmianę w ich zachowaniu. Wnuczka, która była wzorem grzeczności, nagle zaczyna pokazywać "rogi"? Spokojny dotąd wnuczek staje się agresywny? To może być sygnał, że płaci cenę za realizację napiętego grafiku. Dzieci często starają się spełnić pokładane w nich nadzieje, chociaż wolałyby oddać się przyjemnym, z pozoru zupełnie bezsensownym zajęciom. Jeśli w życiu wnuka wszystko toczy się od lekcji do lekcji - ma utrudniony rozwój emocjonalny. Rozwija umiejętności językowe czy muzyczne, ale nie uczy się np. normalnych kontaktów z rówieśnikami, ponieważ nie ma kiedy tego robić.