Co słychać? Jak Twoje nastawienie po premierze najnowszego singla?
- A dziękuję, wszystko w porządku! Jesteśmy mocno podekscytowani faktem, że klip już się ukazał i w końcu mogliśmy go zaprezentować szerszej publiczności. Włożyliśmy w ten projekt mnóstwo czasu i energii, a więc pojawia się również stres związany z reakcją naszych słuchaczy. Chcieliśmy ich zaskoczyć, zaprezentować się od nieco innej strony, opowiedzieć ważną historię.
Zdradzisz coś więcej? Wiem, że zarówno sam tekst, jak i teledysk mają dla Ciebie ogromne znaczenie…
- To chyba nasz najmocniejszy numer, jeżeli chodzi o przekaz. Poruszyliśmy ważną kwestię zdrowia psychicznego u dzieci i młodzieży oraz temat traum, które wracają w dorosłym życiu. Nazwaliśmy je w utworze 'potworami', które wychodzą z metaforycznej szafy. Muzyka – bez względu na gatunek – powinna oczywiście „wpadać w ucho”, ale często również nieść za sobą przesłanie, pewną opowieść, którą jako artyści dzielimy się z odbiorcami. Klip to pewnego rodzaju ukazanie koszmaru, w którym pojawia się tytułowy potwór i nie pozwala normalnie funkcjonować. Dużo pracy włożyliśmy w ten „obrazek”, a ja wziąłem na siebie scenariusz, reżyserię i montaż, także mam podwójny stres. Początki bywają trudne, nie masz wokół siebie zbyt wielu osób do pomocy, a więc wiele rzeczy musisz zrobić sam, czasami nie mając w danym temacie zbyt dużego doświadczenia. Mimo wszystko jestem ogromnie podekscytowany!
Jak w każdej branży – by osiągnąć sukces, musisz pracować za dziesięciu!
- Dokładnie tak, pracujemy na dwieście procent. Wierzę, że jeśli dasz z siebie wszystko i jesteś w tym dobry, prędzej czy później zobaczysz efekty!
A skoro mowa o sukcesach! W tym roku nie udało Wam się co prawda zagrać na Pol’and’Rock Festivalu. Jak natomiast wspominasz poprzednie występy? Same eliminacje i koncert przed tak dużą publicznością musiały być dla Was ogromnym wyzwaniem, ale też szansą!
- Wspominam te wydarzenia bardzo dobrze, ale każde inaczej. Gdy graliśmy pierwszy raz, a było to w 2016 roku, impreza nazywała się jeszcze Woodstock Festival, a my byliśmy po dwóch miesiącach od wydania debiutu. Graliśmy już od kilku lat, ale to było niesamowite uczucie! Doceniono nas i „wjechaliśmy” na scenę Pokojowej Wioski Kryszny. Kolejny występ miał miejsce w 2019 roku, a impreza już nazywała się Pol'and'Rock Festival. Wystąpiliśmy na scenie Wiewiórstocku. To inicjatywa zespołu Wiewiórka na drzewie, a cała scena jest trochę schowana w lesie. To był absolutny szok, bo na nasz koncert przyszło morze ludzi. Ekipa Wiewiórki powiedziała nam potem, że to był jeden z lepiej przyjętych występów na ich scenie. Ale to było zaskoczenie! Tym bardziej, że tam prapremierowo zagraliśmy numery z albumu 'Konsumpcja', który pojawił się dopiero dwa miesiące później. Reasumując, życzę każdemu zespołowi, by zagrał chociaż raz na Pol'and'Rock Festival. Publiczność jest tam niesamowita!
Zawodowo pracujesz jako redaktor prowadzący serwisu EskaROCK.pl oraz sekretarz redakcji radiowej w Esce ROCK, prywatnie jesteś wokalistą i założycielem zespołu muzycznego. Całe Twoje życie kręci się wokół muzyki! Słyszałam, że Twoim największym marzeniem jest, by się z niej utrzymywać…
- Poniekąd utrzymuję się z muzyki, ponieważ jako dziennikarz muzyczny piszę o muzyce, mówię o niej i rozmawiam z muzykami podczas wywiadów. Gdybym jednak miał opcję utrzymywać się tylko z zespołu Gorgonzolla, wszedłbym w to, zostając trochę w mediach muzycznych, bo to mój świat w 100 proc. i kocham to, co robię.
Kto Cię inspiruje?
- Mógłbym tutaj wymienić masę ulubionych artystów, których płyty mam w domu i na których koncerty chodzę bardzo często. Najbardziej inspirują mnie jednak ludzie, którzy nie poddają się mimo tego, że nie jest łatwo. Taką osobą jest moja mama, która wychowała mnie i moją siostrę sama i wydaję mi się, że wyszliśmy na ludzi, mimo tego, że czasami bywało różnie.
Jestem przekonana! A jak ocenisz nasz rodzimy rynek muzyczny? „Przebić się” w Polsce chyba nie jest łatwo.
- Ciężko go jednoznacznie ocenić moim zdaniem, bo w rzeczywistości rynek muzyczny w Polsce, w takim światowym rozumieniu, jest w naszym kraju dosyć młody. Niby wszystko się uformowało, ale nadal wiele uczą się sami artyści, organizatorzy czy nawet odbiorcy. Absolutnie nie jesteśmy w niczym gorsi, ale wydaję mi się, że czasami nie potrafimy nadążyć. Na szczęście jest to coraz rzadziej spotykane.
Czy trudno się przebić w Polsce?
- Jeżeli robisz to z sercem i odpowiednim zaangażowaniem, nie poddajesz się po jednym czy dwóch potknięciach, to już jest to sukces! Wszędzie jest się trudno przebić, a jeśli masz podejście, że muzyka sama się obroni, to nie tędy droga, nie te czasy. Potrzeba do tego dużo pracy i cierpliwości, to z pewnością
Trzymamy za Was kciuki! Czego Ci życzyć na sam koniec?
- Chyba tego samego, co każdemu artyście w tych niepewnych czasach. Niech nie zamkną koncertów i będzie super! Z resztą sobie poradzimy.