- Kwiatuchi, Kwiatki Bratki czy Nomadisch GRUn – co Panu mówią te określenia?
- To nazwy popularnych polskich i zagranicznych grup aktywistów miejskich, których pasją jest tworzenie ogrodów społecznych. Podziwiam twórców „urban gardeningu" za to, że mają zapał, energię i wytrwałość do upiększania przestrzeni wokół siebie. Biorą sprawy w swoje ręce, poszukują funduszy, zapraszają sąsiadów i znajomych i wspólnie tworzą piękne rabaty, warzywniki, a nawet – w zależności od rozmiaru projektu – duże ogrody, parki, adaptują całe dachy, na których uruchamiają szklarnie. Choć obecnie tzw. „urban gardening" jest zdecydowanie bardziej popularny za granicą – we Francji, w Niemczech, Japonii, Stanach Zjednoczonych, to jego potencjał zaczynają dostrzegać nie tylko mieszkańcy polskich miast – takich jak Warszawy, Cieszyna, Poznania, Krakowa, ale i ich władze, wspierając przedsięwzięcia także finansowo z wykorzystaniem różnych funduszy i projektów.
- Dlaczego tematyka ogrodów społecznych znalazła się właśnie w Pana kręgu zainteresowania?
- Cztery lata temu została utworzona Green Cross Poland, organizacja wspierająca i promująca projekty z obszaru ekologii i zielonej gospodarki. Zależy nam na realnym podnoszeniu jakości życia w miastach, wskazywaniu, że każdy z nas na co dzień może przyczyniać się do ochrony środowiska . Ogrody i parki, również te społeczne – stanowią nieliczne oazy zieleni i spokoju w zurbanizowanym terenie miejskim. Często ożywiają całe dzielnice, nieużytki, zaniedbane tereny. Co ważne – propagują kulturę współpracy, łączą ludzi, aktywizują lokalne społeczności, pozwalają poznać się, wymienić doświadczeniami. Nierzadko założeniem ogrodu społecznego i jego dalszą pielęgnacją zajmuje się wiele grup społecznych o różnych zawodach, statusie społecznym – sąsiadów, wspólnot mieszkaniowych, spółdzielni, organizacji pozarządowych, władz miasta. W tego typu projektach bardzo często przywiązuje się wagę do aspektów ekologicznych już przy samej ich konstrukcji, np. używane są pozyskane z rozbiórek cegły do budowy murków czy kompostowników. Dla niektórych grup społecznych znaczenie może mieć produkowanie warzyw na własne potrzeby. Ogrody społeczne są formą okresowego zagospodarowania powierzchni biologicznie czynnej, przez co wspierają one funkcje ekologiczne, takie jak kształtowanie się gleb, zapewnienie możliwości wsiąkania wody w grunt, obniżanie temperatury w stosunku do sąsiednich terenów zabudowanych.
- Przechodząc od teorii do praktyki, proszę powiedzieć, kto może być społecznym ogrodnikiem?
Może nim zostać każdy, kto posiada zapał, chęci i odrobinę wolnego czasu. Najpoważniejszą barierą do pokonania jest dysponowanie gruntem. Chodzi o uzyskanie od miasta, spółdzielni, czy innego dysponenta zgody na czasowe wykorzystanie określonej powierzchni do ogrodowego zagospodarowania. Mogę już dziś zapowiedzieć, że Green Cross Poland wspólnie z partnerami jesienią uruchomi program grantowy na wsparcie projektów „urban gardeningu" w Polsce. W szczególności skupimy się na upiększaniu terenów dawnej gęstej zabudowy i osiedli bloków mieszkalnych z lat 60., 70., i 80. Gorąco zachęcam do rozpoczęcia działań już teraz, latem, gdy sprzyja pogoda, a my, ze względu na sezon urlopowy mamy więcej wolnego czasu!
- Dziękuję za rozmowę!
/Akcja Partnerska
Zaproś sąsiadów, stwórzcie własny ogród społeczny!
2014-06-25
2:00
Wakacje sprzyjają nie tylko relaksowi na świeżym powietrzu, ale są doskonałym czasem do zakładania tzw. ogrodów społecznych w mieście, coraz popularniejszych nie tylko na świecie, ale i w kraju. Tworzenie pięknych stref z roślin ozdobnych, warzyw kreuje atrakcyjną przestrzeń, pozytywnie wpływa na środowisko naturalne oraz pozwala nawiązywać i rozwijać relacje między mieszkańcami – mówi Prof. Andrzej Mizgajski, prezes organizacji Green Cross Poland, która zapowiada uruchomienie jesienią programu grantów, wspierającego rozwój tzw. „urban gardeningu" w Polsce.