Wszystko przez to, że polscy pracodawcy nierzadko sami proszą się o kłopoty. Nie przestrzegają prawa pracy, lubują się w kruczkach prawnych dotyczących premii i wynagrodzeń, w końcu jawnie prowadzą wyzysk, żeby potem pozbyć się człowieka, jak wyeksploatowanej maszyny.
Przeczytaj koniecznie: Polski pracownik w Unii Europejskiej: dobry i tani?
Trudno się więc dziwić, że wyrzuceni z pracy ludzie skrupułów nie mają. W tym momencie normą staje się, że zwolniony pracownik od razu udaje się do inspekcji pracy. Skutkiem najczęściej jest kontrola i w 3/4 przypadków surowe kary - mandat do 30 tys. zł oraz nakaz wypłaty byłym pracownikom zaległych należności.
To jednak dopiero początek. Rozżaleni pracownicy składają donosy do urzędów skarbowych, ZUS, dzwonią na specjalne infolinie. Nagle przypomina im się, że pracowali na nielegalnym oprogramowaniu, a nawet, że oznakowanie przeciwpożarowe było ewidentnie nieprawidłowe. Niby detale, na które na co dzień pracodawcy nie zwracają uwagi, a mogą stać się on gwoździem do trumny całej firmy.
Patrz też: Najbogatszy Polak: Jan Kulczyk ma 6,4 miliarda! Ty musiałbyś pracować 177 tysięcy lat!
Dlaczego? Za korzystanie z pirackich programów grozi na przykład kara 5 lat więzienia, a nieprzedłużona legalizacja jednej gaśnicy to mandat w wysokości 500 złotych - plus koszt nowej...