Brader nie miał szans na przeżycie ataku króla puszczy. - To był ostatni koń we wsi - załamuje ręce Piotr Gryciuk (70 l.) z Długiego Brodu (woj. podlaskie), właściciel rozszarpanego przez żubra konia. Żubr zabójca już dawno odłączył się od stada i samotnie krążył w pobliżu położonej na skraju Puszczy Białowieskiej wsi. Jednakże nic w jego zachowaniu nie zapowiadało tragedii...
Przeczytaj koniecznie: Mikoszewo: Odnalazłam konia po 7 latach ZDJĘCIA!
Feralnego dnia Brader, 10-letni kasztanowy wałach rasy zimnokrwistej, pasł się na łące tuż przy lesie. Nagle zza drzew wyłonił się wielki kosmaty łeb żubra. Król puszczy zmierzył konia groźnym wzrokiem, parsknął wściekle i rozpoczął straszliwą szarżę. Doskoczył do Bradera i rogami wypruł mu wnętrzności.
Zaatakowane zwierzę, zanim padło martwe, zdołało odbiec zaledwie kilka kroków. - To był ostatni koń w naszej wiosce. Szkoda go, bo był silny jak traktor. I orał, i siano woził - mówi smutno Piotr Gryciuk. Agresywnego króla puszczy musieli odstrzelić pracownicy Białowieskiego Parku Narodowego.
Patrz też: Zgwałcił konia! 2 razy!
- To pierwszy taki przypadek, o jakim słyszałem. Trwa okres rui, byki szukają partnerek i są podniecone - tłumaczy agresywne zachowanie żubra Zdzisław Szkiruć (61 l.), dyrektor Parku. - Żubra zawsze należy traktować z respektem - przestrzega i zapewnia, że właściciel ostatniego konia w Długim Brodzie ma szanse na odszkodowanie.