Przeżyła śmierć kliniczną i trafiła do nieba
Do zdarzenia miało dojść w luty 2018 roku. Tina Hines straciła przytomność na podjeździe nieopodal swojego domu. Upadając, uderzyła głową o posadzkę. Pierwszej pomocy udzielił jej mąż, który wezwał także pogotowie. - Nigdy nie widziałem kogoś tak fioletowego z wywróconymi do tyłu oczami - komentował z perspektywy czasu. W trakcie przejazdu karetką do szpitala u Tiny kilkukrotnie zatrzymywało się krążenie. Ratownicy sześciokrotnie używali defibrylatora. Kiedy kobieta następnego dnia została odłączona od respiratora i odzyskała przytomność, zdradziła mężowi, co jej się przydarzyło. Tina nie mogła jeszcze mówić, więc zapisała to na kartce. Ten początkowo nie wiedział, co żona narysowała. - Co to jest? Ból? Szpital? - dopytywałem. [...] Potem nasza córka zapytała: "Niebo?", a żona twierdząco kiwnęła głową - opowiadał mężczyzna w rozmowie z CBN News.
Kobieta opowiedziała, co widziała w niebie
Kiedy Tina mogła mówić, ze szczegółami opisała, co widziała w niebie. - Stanęłam twarzą w twarz z Jezusem (...), stał z szeroko otwartymi ramionami, a tuż za nim roztaczała się niesamowita poświata - wspominała. Tina Hines od dziecka była wierząca, jednak dopiero przebyta śmierć kliniczna skłoniła ją do tego, by głosić Słowo Boże na tak szeroką skalę. Napisała na ten temat również książkę.