W naszej czteroosobowej rodzinie, aż trzy osoby chorują na cukrzycę typu 2 – ja i moje dwie córki. Pierwsza zachorowała Karolinka i to właśnie ona podjęła decyzję o udziale w konkursie. Jestem z niej dumna, że postanowiła opowiedzieć naszą historię. Dzięki temu otworzyła się, i stanęła oko w oko z chorobą, co z pewnością pomogło jej, i mam nadzieję, że pomoże także innym osobom. Karolina, kiedy miała 9 lat, miała ogromne problemy z nadwagą. Z początku nie podejrzewano u niej cukrzycy, bo wyniki badań były w normie. Jej otyłość przypisywano nadmiernemu objadaniu się. To bardzo bolało moją córkę, bo jadła bardzo niewiele, ale nikt nie chciał jej w to uwierzyć. Dopiero, kiedy, z innego powodu, Karolina znalazła się w szpitalu, lekarka zwróciła uwagę na jej przyspieszony puls. Kolejne konsultacje u specjalistów oraz badania w poradni zaburzeń metabolicznych, a następnie poradni diabetologicznej przyniosły diagnozę: cukrzyca typu 2.
Nie dać się chorobie
Można powiedzieć, że w pierwszej chwili ulżyło nam, że córka wreszcie została zdiagnozowana i będziemy wiedzieli jak dalej postępować. Jednak po wizycie u dietetyczki, która przekazała nam rygorystyczne zasady żywienia, przestraszyliśmy się, czy w ogóle damy radę i czy temu wszystkiemu sprostamy. Choć na początku było ciężko, od razu postanowiliśmy, że wszyscy będziemy jeść to samo, co córka. Przecież dieta cukrzycowa to po prostu zdrowe odżywianie, które nie zaszkodzi nikomu – wręcz przeciwnie może pomóc. Oprócz zmiany diety, zaczęliśmy też więcej się ruszać. Karolinka od dawna dużo ćwiczyła, czasem do późna w nocy, ale teraz postanowiliśmy wspólnie chodzić na długie spacery bez względu na pogodę i rezygnować samochodu, kiedy to tylko możliwe. Dopasowanie odpowiedniej diety dla córki zajęło rok, ale w końcu zaczęła coraz więcej chudnąć. To ją naprawdę cieszyło, poprawiło jej samoocenę, już mocno nadszarpniętą przez kilkuletni brak akceptacji ze strony rówieśników. Niestety trzy lata temu zachorowała też starsza córka Oliwia, a w rok po niej ja. Choć podejrzewałam, że coś ze mną jest nie tak, nie miałam czasu na wizytę u lekarza. Dopiero stan przed udarowy i interwencja męża zmusiły mnie do poszukania pomocy.
Iść do przodu
Obecnie przez cały czas staramy się edukować, by jak najwięcej dowiedzieć się o cukrzycy. Bardzo pomogły nam w tym spotkania edukacyjne organizowane przez Polskie Stowarzyszenie Diabetyków. Całą rodziną chodzimy też na wykłady i konferencje poświęcone tej chorobie. Zrozumieliśmy, że musimy się dostosować do nowych reguł, bo inaczej pojawią się poważne powikłania, takie jak choroby sercowo-naczyniowe, udar mózgu czy zawał serca. Mój stan zdrowia, kłopoty ze wzrokiem u Oliwii oraz problemy z krążeniem u Karoliny wskazywały, że powikłania właściwe już się pojawiły. Nie można więc dopuścić do kolejnych. Wzajemnie się wspieramy i żyjemy tak, by jak najdłużej zachować dobre zdrowie. Wprowadziliśmy więcej urozmaiceń do diety, odseparowaliśmy od siebie negatywne wydarzenia oraz ludzi, bo stres mógłby tylko pogłębić chorobę. Chcemy iść do przodu i cieszyć się każdym dniem.
Monika Kaczmarek, mama 19-letniej Karoliny i 20-letniej Oliwii, obecnie prezes Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków w Złotoryi