Koronawirus. Pracownicy sanepidu ujawniają OKRUTNĄ prawdę. W tle wyczerpanie i ŁZY

i

Autor: Google Street View Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologicza w Nowym Sączu

Koronawirus. Pracownicy sanepidu ujawniają OKRUTNĄ prawdę. W tle wyczerpanie i ŁZY

2020-09-03 18:44

Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Nowym Sączu pracuje niemal 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Jak przyznają pracownicy, brakuje im rąk i sił do pracy. Rozgoryczenia, a nawet łez nie kryją też petenci, którzy w kolejce muszą czekać nawet kilkanaście godzin. W programie "Czarno na Białym" zatrudnieni w sanepidzie ujawniają, jak wygląda ich praca w czasie epidemii koronawirusa.

Nowy Sącz znajduje się w tak zwanej "czerwonej strefie", czyli miejscu gdzie notuje się najwięcej zakażeń wirusem SARS-CoV-2. W mieście i całym powiecie nowosądeckim jest obecnie niemal 800 aktywnych przypadków zakażenia, a około pięć tysięcy mieszkańców przebywa na kwarantannie. W sądeckiej stacji sanitarnej pracują natomiast tylko 54 osoby. To oznacza, że jeden pracownik ma pod nadzorem średnio sto osób. Co więcej, telefon w sanepidzie dzwoni nieustannie, nawet 500 razy w ciągu dnia.

Przemęczonych i rozgoryczonych pracowników sądeckiego sanepidu postanowili odwiedzić z kamerą reporterzy programu "Czarno na białym" emitowanym w TVN24.

- U nas emocji jest tak dużo, że czasami one nas przerastają. Człowiek chciałby pomóc, ale nie jest w stanie pomóc. Od marca pracuję siedem dni w tygodniu, 30, 31 dni w miesiącu, 24 godziny na dobę - mówi Beata Wójciak.

I dodaje, że zaczyna jej już brakować sił, na czym cierpi także rodzina Pani Beaty.

- Wszystkim wydaje się, że jak ludzie są pozamykani w domach, to wszystko spoczywa na barkach inspekcji sanitarnej. A tak nie jest. Nie jesteśmy lekarzami i nie leczymy ludzi. Nie mamy takich uprawnień - dodaje w rozmowie z dziennikarzem TVN24.

Z kolei w poczekalni nie brakuje zdenerwowanych petentów, którym czasem puszczają nerwy, nie brakuje też łez.

- To jest tragedia. Wie pan, ile ja tu czasu spędzam? A mąż jest ciężko chory i w łóżku leży - powiedziała jedna z nich.

Winą za niewydolny system, mieszkańcy Nowego Sącza często obarczają pracowników sanepidu, którzy zmagają się z hejtem. Tymczasem stacja tonie w dokumentach, brakuje odpowiednich narzędzi i systemu informatycznego. Tylko dzięki darmowej pomocy męża jednej z pracownic udało się nieco usprawnić pracę. Pomoc obiecał Główny Inspektor Sanitarny, Jarosław Pinkas.

- Najprościej jest powiedzieć przepraszam. Inspekcja będzie zmieniana, musi się zmienić. Tak mała liczba osób naprawdę nie jest w stanie bez systemu informatycznego działać tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Ale praca inspekcji będzie łatwiejsza, to się zmieni. Dostaliśmy 60 milionów złotych na zakup sprzętu dla oddziałów sanepidu - przekonywał szef GIS w TVN24.

Super Raport 03.09 (Goście: Adam Bielan - europoseł, Porozumienie oraz Łukasz Jankowski - prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie)

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki