Od kwietnia uliczne latarnie w Tarnowie były wygaszane między północą, a godz. 4.00 rano. Takie postępowanie tłumaczono oszczędnościami oraz mniejszym ruchem na ulicach, spowodowanym koronawirusową kwarantanną. Od 1 czerwca miasto ponownie włączyło oświetlenie, a w Tarnowie i tak jest ciemno.
Wyjaśnienie tego paradoksu jest w sumie bardzo proste. Otóż większość ulicznych latarni w Tarnowie nie należy do samorządu, lecz do spółek skarbu państwa. Samorząd posiada około 2 tysięcy słupów oświetleniowych, Grupa Azoty około 500, natomiast firma Tauron aż ponad 8 tysięcy. I to właśnie ta spółka robi problemy z ponownym uruchomieniem latarni.
Jak informuje tarnowski magistrat, Tauron nie ma możliwości zdalnego sterowania ulicznym oświetleniem i pracownicy firmy muszą fizycznie zmienić system włączania i wyłączania latarni w ponad 200 szafkach sterowniczych na terenie Tarnowa. Na dodatek firma za przeprowadzenie tej operacji zażądała od miasta pieniędzy. W Tauronie wyliczono, że za przestawienie systemu działania każdego punktu świetlnego miasto powinno zapłacić i zażądano kwoty ponad 24 tysięcy złotych. Miasto ani myśli ustępować, stąd sprawa utknęła w martwym punkcie.
- Żądana kwota jest niewspółmierna do działań, które ma przeprowadzić Tauron w celu przywrócenia oświetlenia – powiedział dyrektor ZDiK, Artur Michałek.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj!