Michalina T. wraz z dziećmi wiedli życie odludków. Synowie pracowali na roli. Jednak we wsi mieli opinię samotników i nieporadnych życiowo. Unikali sąsiadów, nie chcieli pomocy z opieki społecznej.
Nad ranem, ok 3.00, sąsiadów obudził huk.
– Najpierw była głucha cisza a potem hałas. Gdy wyjrzałam przez okno, zobaczyłam, że u sąsiadów się pali. Dom stał w ogniu – mówi nam najbliższa sąsiadka, pani Stefania. Po krótkiej chwili na miejscu pojawiły się wezwane służby ratunkowe. Po ugaszeniu płomieni strażacy odnaleźli w środku trzy zwęglone ciała.
Jedynie 70-telni Stanisław zdołał wydostać się z płonącego domu. Wybił szybę w oknie i wyskoczył na zewnątrz w samej bieliźnie.
W piątek, przez cały dzień, na miejscu tragedii pracowali strażacy, policjanci oraz technicy kryminalistyki. Dopiero po południu, po ciała zmarłych przyjechały dwa karawany. Jedyny ocalały, Stanisław T. ( 70 l.) wciąż nie dowierza, że stracił bliskich i dorobek całego życia.