Tragedia w Strzelcach Małych
Był słoneczny czwartek, Dzień Babci. 10–letni Patryk prosił, by tata zawiózł go do babci, chciał iść z kuzynem na sanki. Pani Maria mieszka w Strzelcach Małych, niedaleko rzeki, obok jej domu jest usypany wał przeciwpowodziowy – doskonałe miejsce do zjeżdżania na sankach. Marek S. ( † 40 l.) zaparkował na poboczu, przy furtce domu teściowej. Za chwile miał jechać do Krakowa, chciał tylko syna odprowadzić do teściowej. Wysiadł z samochodu i poszedł w kierunku bagażnika, by wyciągnąć Patrykowi sanki. Chłopiec stał obok samochodu. W tym samym czasie zza zakrętu wypadł rozpędzony TIR. Jechał w kierunku Tarnowa. Uderzył w stojący na poboczu samochód. Siła uderzenia była tak ogromna, że sanki, które Marek S. trzymał w ręce, wylądowały po drugiej stronie ulicy, a on sam został odrzucony na odległość kilkunastu metrów. TIR zatrzymał się w przydrożnym rowie.
– To była straszna siła. Zięć przeleciał kilkanaście metrów. Jego ciało zostało odrzucone aż na podwórko. Widziałam jak umiera – opowiada nam zapłakana teściowa zmarłego mężczyzny. Jej wnuk także ucierpiał w wypadku.
– Gdy wybiegłam z domu, zobaczyłam, że wnuczek leży w zaspie przy furtce. Był nieprzytomny, a po twarzy spływała mu krew. Przyleciał po niego helikopter LPR. Zabrał ranne dziecko do szpitala w Prokocimiu – mówi nam Maria Masełko ( 63 l.)
PRZECZYTAJ: Tragedia w Strzelcach Małych. Lekarze walczą o życie 10-letniego Patryka. Trwa zbiórka leczenie chłopca [WIDEO, ZDJĘCIA]
– Był ładny dzień, droga była sucha. Na drodze nie ma w ogóle śladów hamowania. Kierowca nawet nie próbował zahamować, tylko wjechał w syna i wnuka – mówi nam tata Marka S. († 40 l.).
Zrozpaczeni rodzice wraz żoną Marka pochowali tragicznie zmarłego syna. Pogrzeb odbył się w niedzielę, mężczyzna został pochowany na cmentarzu w Strzelcach Wielkich. Tłum towarzyszył mu w ostatniej drodze.
– Zięć był kierowcą, woził chleb z piekarni. Przez 16 lat był kierowcą, nigdy nie miał nawet stłuczki – opowiada nam teściowa zmarłego.
ZOBACZ: Proboszcz kazał dzieciom podpisywać OŚWIADCZENIA i usuwać treści z Facebooka! KONTROWERSJE w Małopolsce
Tymczasem w Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu lekarze walczą o życie i zdrowie małego Patryka. Chłopczyk jeszcze nie wie, że jego ojciec nie żyje. Jest w śpiączce. W niedzielę przeszedł skomplikowaną, trwającą 6 godzin operację, drugą już w ciągu czterech dni. Wszyscy, którzy znają rodzinę Marka S. modlą się teraz o zdrowie Patryka i wspierają jego mamę. W komentarzach na portalach społecznościowych w stronę pani Eweliny zostało skierowanych wiele ciepłych słów. Oby były dla niej otuchą w koszmarze ostatnich dni.