Tę szokującą historię opisuje lokalna telewizja Tarnowska TV. Pani Elżbieta odwiedziła swojego brata w centrum miasta, bowiem mężczyzna od kilku dni nie dawał oznak życia. - Weszłam do klatki, to smród był niesamowity, także wtedy już wiedziałam, że coś jest nie tak. A jak weszłam do mieszkania... nie życzyłabym nikomu, żeby to zobaczył. Zwłoki w stanie rozkładu i to dość mocnego, robaki, ciemne czarne ciało. No masakra. Dla mnie to było nie do zniesienia - opowiada kobieta.
Zobacz także: Maszyna rolnicza oskalpowała dziecko. Przeraźliwy pisk niósł się po polu koło Szczekocin
Bliscy zmarłego zadzwonili na 112. Dowiedzieli się, że o śmierci mężczyzny trzeba powiadomić szpital. Z placówki miał przyjechać lekarz, który powinien wydać kartę zgonu. Przyjechała policja, żeby potwierdzić tożsamość denata. Ale lekarza nie było... - Pan doktor stwierdził, że nie przyjedzie, bo nie znał pacjenta, więc on go nie może zidentyfikować, z tego względu, że ciało jest w stanie mocnego rozkładu - dodaje pani Elżbieta.
Czytaj również: Ciężarówka śmiertelnie potrąciła 4-letniego chłopca. Tragiczny wypadek w Wolsztynie
W końcu identyfikacji dokonał lekarz rodzinny. Ale tutaj również zaczęły się schody. Lekarka wystawiła akt zgonu, lecz ze względu na brak numeru dowodu nie mogła go wydać rodzinie. Bliskich zmarłego odesłano do Urzędu Miasta. Ten jednak miał ograniczone możliwości ze względu na liczne przepisy dotyczące ochrony danych osobowych. Dopiero po interwencji zarządcy budynku, w którym nadal leżało rozkładające się ciało, tarnowski urząd przystąpił do działania, aby "zamknąć" sprawę.
Zobacz także: Łódź: Ciała pomordowanych dzieci w beczkach. Cmentarzysko w mieszkaniu przy Radwańskiej
Karta zgonu, do której potrzebne jest imię, nazwisko, PESEL i numer dowodu denata jest konieczna, by zakład pogrzebowy mógł przejąć ciało. - Na podstawie tego jednego dokumentu, czyli karty zgonu, czyli stwierdzenia zgonu przez lekarza my możemy zawieźć zwłoki np. do naszej chłodni czy kostnicy – wyjaśnia Karolina Derus z Zakładu Pogrzebowego Derus w Tarnowie.
Dopiero po kilku dniach bliskim zmarłego udało się w końcu załatwić formalności. Niesmak jednak pozostał. Sprawie przygląda się prokuratura i Centrum Usług Społecznych.