Od wielu lat miejskie władze uważają, że "Marcinka" powinna być własnością samorządu na mocy testamentu księcia Romana Sanguszki. Odmienne zdanie prezentuje potomek arystokraty, mieszkający obecnie w Brazylii Paweł Sanguszko. Według niego, tereny znajdujące się w południowej części miasta są elementem spadku po zmarłym 35 lat temu dziadku, a testament nie ma mocy prawnej. Jedyny żyjący przedstawiciel potężnej niegdyś rodziny szlacheckiej proponował miastu sprzedaż spornych nieruchomości, jednak magistrat za każdym razem odmawiał kupna, tłumacząc się złą kondycją finansów Tarnowa, bądź możliwością postawienia zarzutów o niegospodarność. Tym samym znajdujące się na górze św. Marcina ruiny zamku coraz bardziej niszczeją.
Polecany artykuł:
Dla samorządu asem atutowym okazuje się być decyzja Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 1944 roku. Na jej mocy działka, na której znajdują się ruiny twierdzy zbudowanej przez Spycimira Leliwitę została uznana za tereny rolne i jako taka odebrana właścicielom, a przekazana Skarbowi Państwa. Wobec takiego rozstrzygnięcia treść testamentu nie ma już znaczenia. Orzeczenie warszawskiego WSA nie jest jednak ostateczne i może być wobec niego złożona kasacja do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Dopiero zakończenie całej procedury sądowej pozwoliłoby miastu na przejęcie nieruchomości. Równocześnie magistrat zabiega o korzystny dla siebie wpis w księdze wieczystej, stwierdzający prawa samorządu do zarządzania "Marcinką".