Ze względu na ograniczoną dostępność karetek pogotowia, do akcji reanimacyjnych w Małopolsce wysyłani są przeszkoleni w zakresie udzielania pomocy strażacy. Niestety nie dysponują oni takim wyposażeniem jak ambulanse i nie zawsze są w stanie uratować potrzebującego. Radio Kraków opisało przypadek 76-letniego tarnowianina mieszkającego przy ulicy Lwowskiej, który zmarł w nocy z poniedziałku na wtorek (2/3 listopada) po tym, jak przez kilkadziesiąt minut czekał na przyjazd karetki pogotowia. W tym czasie akcję reanimacyjną prowadzili wezwani na miejsce funkcjonariusze straży pożarnej. Niestety nie udało im się uratować mężczyzny.
Załogi karetek pogotowia ratunkowego są dodatkowo obciążone zadaniem transportowania osób zakażonych koronawirusem do szpitali. Każdy taki przejazd z zainfekowanym pacjentem powoduje konieczność późniejszej dezynfekcji pojazdu, przez co jest on wyłączony z użytku w ciągu kolejnych minut. Taka sytuacja sprawia, że coraz częściej pozostali chorzy muszą czekać na dostęp do wolnej karetki. Z kolei zastępujący medyków strażacy nie dysponują pełnym wyposażeniem ambulansu, ani nie mogą aplikować chorym leków.
Polecany artykuł: