"To byli dobrzy ludzie"
Niewielkie, leżące pod Tuchowem Siedliska jeszcze długo nie otrząsną się po tragedii, do której doszło tam we wtorek, 13 października. Gdy Andrzej A. wrócił do domu z pracy, zastał w nim zwłoki swojej żony Haliny oraz nastoletniego syna Karola. W sobotę (18 października) tragicznie zmarli: kobieta oraz chłopiec zostali pochowani na cmentarzu w Siedliskach. Wcześniej w kościele w Lubaszowej sprawowana była Msza św. pogrzebowa. Podczas uroczystości ksiądz starał się pocieszyć zrozpaczonych najbliższych członków rodziny zmarłych: Andrzeja A. oraz jego starszego syna Marka.
- To byli dobrzy ludzie. Byli w pełni życia, byli w pełni aktywności. Niech tacy w naszej świadomości pozostaną - powiedział kapłan o Halinie i Karolu. - Ważne jest, by nie tracić nadziei, Bóg potrafi wszystko uleczyć, potrafi wszystko naprawić - skierował słowa otuchy do pogrążonych w żalu bliskich.
Chłopiec służył przy ołtarzu
Karol, młodszy syn małżeństwa A. był znany ze swojej pobożności i przywiązania do Kościoła. Mimo, że jako uczeń ósmej klasy miał sporo zajęć związanych z nauką nie zaniedbywał innych obowiązków. Był lektorem i służył przy ołtarzu. Jeszcze kilka dni przed tragedią można było go zobaczyć w kościele, ubranego w białą albę... Prokuratura ciągle ustala jak doszło do rodzinnej tragedii w Siedliskach. Wstępnie śledczy skłaniają się do wersji, że Karol został zasztyletowany przez swoją matkę, która następnie popełniła samobójstwo.
Polecany artykuł: