Miał zarobić na leczenie synka, a zabił go nożem
Sąsiedzi młodego małżeństwa są wstrząśnięci tragedią. Zdążyli poznać Dymitra T. 27–latek przyjechał do Tarnowa z Ukrainy ponad trzy lata temu. Pracował w gastronomii. W ojczyźnie zostawił żonę i niepełnosprawnego synka. Maksym cierpiał na porażenie mózgowe, które w jego przypadku spowodowało trudności z poruszaniem się. Chłopiec nie chodził samodzielnie, ale z pomocą balkonika. To właśnie choroba synka skłoniła Dymitra T. do emigracji ekonomicznej. Przyjechał do Polski, by zarobić na leczenie ukochanego jedynaka. Chciał się tu urządzić i sprowadzić dziecko do Tarnowa. Faktycznie w Polsce mały Maksym miał szansę na rehabilitację, a jego rodzice liczyli, że dzięki niej będzie mógł samodzielnie się poruszać.
Cztery miesiące temu Anastazja T. wraz z synkiem dołączyła do męża. Jak zeznała po tragedii, kilka dni przez zbrodnią jej mąż zaczął się dziwnie zachowywać, był milczący. Trudno było z nim nawiązać kontakt. Słowa kobiety potwierdził pracodawca Dymitra T., który także zauważył zmianę w zachowaniu swojego pracownika.
27–latek usłyszał prokuratorskie zarzuty leżąc na szpitalnym łóżku. Został oskarżony o zabójstwo dziecka i usiłowanie zabójstwa swojej żony.
– 14 października podejrzany został przetransportowany specjalnym konwojem karetką pogotowia w asyście tarnowskich policjantów do aresztu śledczego. Teraz będzie on oczekiwał na kolejne decyzje, jakie będą zapadały w jego sprawie. Ukrainiec musi się liczyć z karą 25-lat pozbawienia wolności lub karą dożywotniego pozbawienia wolności - zgodnie z polskim kodeksem karnym – mówi Sebastian Gleń, rzecznik prasowy KWP w Krakowie. Mężczyzna zostanie poddany badaniu psychiatrycznemu.