Nieoficjalnie: 4-letnia Hania znaleziona martwa w wannie. Dziewczynka została utopiona?
W Zagórzanach mieli własny raj na ziemi. Tak przynajmniej wszystkim się wydawało. Agnieszka G. (40 l.) i jej partner Piotr A. pochodzili z Zagórzan, parą byli od dawna. 4 lata temu doczekali się córeczki Hani.
– Niedawno wyremontowali dom, to była ojcowizna Piotra. On prowadził firmę budowlaną, Agnieszka wykształcona, uczyła języka angielskiego, najpierw w miejscowej szkole, potem w Łużnej – mówi "Super Expressowi" ciocia mężczyzny. Jedynaczka Hania była oczkiem w głowie ojca. To dla niej zbudował domek ze zjeżdżalnią, kupił trampolinę. Do żłobka Hania jeździła z mamą, potem zaczęła chodzić do przedszkola. W tym czasie jej mama pracowała w pobliskiej szkole. Od roku jednak Agnieszka była nieobecna w pracy. Jak udało nam się ustalić, kobieta wzięła roczny urlop dla podratowania zdrowia.
– Mieli swoje problemy, jak to w małżeństwie – mówi nam osoba z rodziny. O szczegółach nie chce opowiadać. Z kolei z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że Agnieszka G. miała leczyć się psychiatrycznie. Nikt z sąsiadów jednak nie wiedział o jej problemach. Może ostatnio coś ich zaniepokoiło, bo Agnieszka bardzo schudła, mniej się uśmiechała.
– Z córką miała wspaniałą więź. Razem chodziły na spacery, z pieskiem Bellą. Cały czas rozmawiały. Hania kochała zwierzęta – mówi nam sąsiadka rodziny. Gorszy nastrój Agnieszki wiązała z operacją szwagierki, która miała odbyć się w Niemczech, właśnie w poniedziałek.
– Choroba nowotworowa 34–letniej siostry Piotrka na pewno ich przybiła – mówi nam kobieta. W poniedziałek, ok. godz. 13:20, służby zostały zaalarmowane, że w domu Agnieszki i Piotra znajdują się osoby wymagające pomocy lekarskiej. Na miejsce przyleciał helikopter z ekipą medyków. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, 4–letnia Hania i jej mama zostały znalezione w jednym z pomieszczeń. Wokół było pełno krwi.
– Próbowali ratować Hanię, ale po godzinie wyszedł lekarz i powiedział, że nie żyje. Agnieszkę zabrało pogotowie, miała rany cięte na ciele, straciła dużo krwi. Jak ją nieśli na noszach, to miała już wybroczyny na twarzy, w domu było mnóstwo krwi, ścierałam ją potem – mówi nam ciocia Piotra A., która była na miejscu w momencie tragedii. Kobieta nie wierzy, że Agnieszka mogła zrobić coś złego córeczce.
– Ona tak ją kochała, może to jakiś wypadek się wydarzył? – dodaje.
We wtorek po południu śledczy przedstawili anglistce zarzut z art. 148. § 1, czyli zabójstwa. Agnieszka G. przyznała się do zabicia córki i złożyła obszerne wyjaśnienia, których prokurator nie ujawnia. Obecnie kobieta przebywa w szpitalu pod nadzorem policjantów. Do szpitala trafił także ojciec małej Hani - mężczyzna jest w szoku po tym, jak dowiedział się, że jego córeczka nie żyje. Na wtorek, 21 maja, zaplanowano sekcję zwłok dziecka.
Zagórzany. Nie żyje 4-letnia dziewczynka, jej matka trafiła do szpitala. ZOBACZ GALERIĘ: