Klub z Tarnowa nie zagra w Superlidze. Działacze winią prezydenta, magistrat odbija piłeczkę
To już pewne, piłkarze ręczni Unii Tarnów nie wystąpią w kolejnym sezonie Orlen Superligi, pomimo że zespół utrzymał się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zabrakło pieniędzy. Po wycofaniu się pogrążonej w długach Grupy Azoty ze sponsorowania zespołu działacze liczyli, że pomocną dłoń wyciągną do nich władze miejskie. Przeliczyli się. Tarnowski magistrat nie zdecydował się na wyasygnowanie kwoty niezbędnej do uratowania klubu. Taka decyzja oznacza, że Tarnów nie będzie miał żadnej drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej, ponieważ siatkarkom nie udało się utrzymać wśród elity. O upadek klubu piłki ręcznej działacze Unii Tarnów obwinili prezydenta Jakuba Kwaśnego. Magistrat z kolei odbił piłeczkę wydając własne oświadczenie:
1. Decyzja o połączeniu klubów Jaskółka Tarnów Sp. z o.o. i KPR Legionowo Sp. z o.o. nie wynikała z całkowitego wycofania się Gminy Miasta Tarnowa z finansowania klubu, lecz utraceniu finansowania od partnera głównego klubu. Przerzucanie odpowiedzialności za nieumiejętność w pozyskiwaniu sponsorów dla zawodowej drużyny sportowej na miasto w momencie, gdy to było partnerem mniejszościowym, nie jest zgodna z prawdą.
2. Gmina Miasta Tarnowa wspierała klub Jaskółka Tarnów Sp. z o.o. w latach 2022-2024 łączną kwotą dotacji 940 000 złotych. Środki przyznawane były klubowi w ramach dotacji z budżetu Gminy Miasta Tarnowa. Klub korzystał również z Areny Jaskółka na preferencyjnych warunkach. Jednocześnie w konkursach bierze udział ponad 50 klubów z Tarnowa, które również chcą uzyskać dodatkowe dofinansowania.
3. Problemy spółki rozpoczęły się od utraty głównego sponsora, którego miasto nie powinno zastępować. W momencie poszukiwania finansów na sport dzieci i młodzieży trudno, by finansowanie sportu zawodowego miało pierwszeństwo przed ligami dziecięcymi i młodzieżowymi, ponieważ to one są obligatoryjnym zadaniem samorządu. Wątpliwości co do większego dofinansowania budzi również brak jawnej informacji o zarobkach zarządu klubu.
Na nieszczęściu sportowców z Tarnowa skorzystała inna drużyna. Formalnie doszło do połączenia Unii Tarnów z Zepterem KPR Legionowo. W praktyce oznacza to, że piłką ręczną na najwyższym w Polsce poziomie będą cieszyć się nie tarnowianie, lecz mieszkańcy dużo mniejszego Legionowa. Tymczasem podczas minionego sezonu drużyna z Mazowsza uzyskała słabsze wyniki od Unii Tarnów i to ona powinna pożegnać się z Orlen Superligą. Na ironię zakrawa fakt, że w rozmowie z TVP Sport prezes legionowskich szczypiornistów nie ukrywał, że utrzymanie się wśród elity było możliwe dzięki wsparciu... Urzędu Miasta Legionowa.
- Wyszedłem z założenia, że zawodnicy, klub i miasto zasługują na to, aby pozostać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Los dał nam drugą szansę i postanowiliśmy podjąć walkę i spróbować z tej szansy skorzystać. To nie była decyzja podjęta w jedną minutę czy nawet jednego dnia. To było wiele rozmów ze sponsorami i przede wszystkim z prezydentem miasta, panem Bogdanem Kiełbasińskim. Zwróciłem uwagę, że byłby to pierwszy raz od 13 lat, gdy Legionowo nie miałoby swojej drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej, a były przecież czasy, gdy zarówno siatkarki, jak i piłkarze ręczni grali w elicie. Cieszę się, że nam się udało. To świetna wiadomość dla miasta i dla kibiców. Występy w Superlidze to prestiż. Transmisje w telewizji, dużo większe zainteresowanie mediów i do tego możliwość zobaczenia na żywo najlepszych zawodników na świecie - powiedział TVP Sport Dominik Brinovec, prezes klubu Zepter KPR Legionowo.
Zapytaliśmy tarnowski magistrat o kwestię finansowania sportu w Tarnowie. W odpowiedzi dowiedzieliśmy się między innymi, że "nie ma obowiązku finansowania prywatnych spółek z pieniędzy podatników". Jest to przytyk do klubu piłki ręcznej, który był prowadzony przez spółkę kapitałową. Tarnowski magistrat najwyraźniej zapomniał jednak, że piłkarze ręczni awansowali do Superligi jako stowarzyszenie, lecz musieli się przekształcić w spółkę, ponieważ taki jest wymóg licencyjny organizatora rozgrywek. W innym przypadku nie zostaliby dopuszczeni do występów wśród elity. Drużyna z Legionowa również posiada formę prawną spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, co można zauważyć nawet czytając oświadczenie tarnowskiego magistratu.
Robienie takiego przytyku jest tym bardziej zastanawiające, że Jakub Kwaśny będąc przewodniczącym rady miejskiej i starając się o wybór na prezydenta Tarnowa nie zgłaszał wątpliwości co do formy prawnej Unii Tarnów. A miał ku temu świetną sposobność, ponieważ nie tak dawno gościł na meczach szczypiornistów i to nie jako zwykły kibic. Jakubowi Kwaśnemu przypadł w udziale zaszczyt wykonania pierwszego podania rozpoczynającego spotkanie, czy wręczenia nagrody najlepszemu zawodnikowi. Poniżej dalsza część artykułu.
Receptą na problemy miasta z prywatną spółką zarządzającą klubem oraz jej działaczami, mogłoby być wdrożenie w Tarnowie rozwiązania znanego z wielu innych polskich miast, takich jak: Nowy Sącz, Wrocław, Zabrze, Katowice, Niepołomice czy Tychy. Chodzi o spółkę komunalną, która w imieniu miasta zarządzałaby drużyną sportową (jedną bądź nawet wieloma sekcjami sportowymi). Wówczas prezydent Tarnowa nie musiałby się dopytywać o zarobki członków zarządu spółki, ponieważ miałby na nie bezpośredni wpływ poprzez radę nadzorczą czy walne zgromadzenie. Takiego rozwiązania Jakub Kwaśny też jednak nie zaproponował.
W Tarnowie cenione jest przeciętniactwo. Lepiej się nie wychylać
Losy drużyn z Tarnowa, które w ostatnich latach ciężką pracą doszły do najwyższej ligi w swoich rozgrywkach nie napawają optymizmem. Z piłką ręczną właśnie się pożegnaliśmy, siatkarki pewnie też nieprędko wrócą do elity, wcześniej awans do piłkarskiej Ekstraligi był faktycznie początkiem końca futbolistek Tarnovii. Żużlowcy już od dawna nie jeżdżą wśród czołowych polskich zespołów, a klub w ogóle przetrwał tylko dzięki wsparciu małopolskiego samorządu wojewódzkiego. Trudno w tym nie widzieć pewnej prawidłowości. W Tarnowie nie lubi się tych, którzy odnieśli sukces. Oni mają sobie radzić na własną rękę i nic nikogo nie obchodzi fakt, że nie da się rywalizować jak równy z równym, gdy przeciwnicy dysponują dużym wsparciem od własnych samorządów. W Tarnowie lepiej się nie wychylać, bo to wróży kłopoty. Lepiej grzęznąć w przeciętniactwie i dryfować sobie spokojnie między amatorstwem, a półamatorstwem. Wtedy nikt się nie czepia. Co więcej, magistrat przyzna nawet jakąś dotację (śmiesznie niską, ale zawsze), bo jak podkreśla w swoim oświadczeniu "w konkursach bierze udział ponad 50 klubów z Tarnowa, które również chcą uzyskać dodatkowe dofinansowania". Pytanie, jakimi sukcesami mogą się wylegitymować te kluby, żeby porównywać się do drużyn występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej, podczas spotkań transmitowanych w telewizji, co przekłada się na promocję Tarnowa?
W innych polskich miastach nie mają problemu, żeby wspierać kluby występujące na najwyższych szczeblach rozgrywkowych. Robią to albo poprzez dotacje celowe (te mogą być udzielane również prywatnym spółkom), albo w formie umów o świadczenie usług marketingowych. Takiego wsparcia swoim sportowcom udzielają samorządy znacznie mniejsze od Tarnowa i dysponujące o wiele mniejszym budżetem. Poniżej dalsza część artykułu.
Maszkarony w Tarnowie
Polecany artykuł:
Tymczasem w Tarnowie magistrat lubi się zasłaniać wsparciem dla sportu dzieci i młodzieży. Nikt nie przeczy, że jest on ważny, ale żaden akt prawny nie nakazuje samorządowi ograniczać się do przekazywania środków przeznaczonych na sport wyłącznie na dzieci oraz młodzież. Zresztą i najmłodsi adepci sportu zyskują na obecności w mieście zawodników prezentujących najwyższy poziom, ponieważ często to właśnie oni (a nie prezydent czy jego urzędnicy) są idolami dla maluchów rozpoczynających przygodę ze sportem.
Miasto tłumaczy, że nie może dać więcej na sport najwyższej klasy, ponieważ ledwo mu starcza na sport dzieci i młodzieży. Trudno się dziwić, skoro w Tarnowie na kulturę fizyczną w 2024 r. samorząd planuje wydać ledwie 3,3 proc. budżetu. To niewiele więcej niż miasto przeznaczy w tym roku na obsługę swojego gigantycznego długu... Przekładając to na realia zwykłego Kowalskiego, przy miesięcznych zarobkach wynoszących 5000 zł, wydatek rzędu 3,3 proc wynosi dokładnie 165 zł. Jeśli więc miasto ma problem ze stanem swoich finansów, to nie z powodu wydatków na sport. Zresztą stan finansów Tarnowa i tak jest nieporównywalnie lepszy niż Grupy Azoty, którą obciążają długi sięgające ok. 10 miliardów złotych.
Mniej zorientowanym trzeba tutaj wyjaśnić, że kultura fizyczna to nie tylko sport, ale też wychowanie fizyczne i rehabilitacja ruchowa. Ile więc wyda magistrat konkretnie na sport? Zwróciliśmy się z tym pytaniem do sekretarza prasowego prezydenta, odpowiedzi jeszcze nie uzyskaliśmy [po kilku dniach od publikacji tego tekstu magistrat przesłał nam szczegółowe dane. Zostaną one opublikowane w kolejnym tekście dotyczącym finansowania sportu w Tarnowie - dop. red.]. Urząd miasta w swoim oświadczeniu przypomniał natomiast, że klub piłki ręcznej otrzymał od samorządu dotacje na łączną kwotę 940 tysięcy złotych. Tyle że suma ta była przekazywana w okresie 3 lat, co daje "zawrotną" kwotę ok. 313 tys. zł na rok. W skali budżetu Tarnowa to kompletnie nieznaczące środki.
Podobnie zresztą jak rzeczone 100 tysięcy złotych (za fazę grupową), które miało kosztować zorganizowanie w Tarnowie strefy kibica na Euro 2024. Jakub Kwaśny tłumaczył, że strefy kibica nie ma, bo nie odziedziczył jej po poprzedniku. Wyraził za to nadzieję, że strefę kibica uda się zorganizować podczas mundialu w 2026 r. Najwyraźniej nie sprawdził przy tym, gdzie będą się odbywać kolejne mistrzostwa świata w piłce nożnej. Te, ku utrapieniu kibiców z Europy, zostaną rozegrane w USA, Kanadzie i Meksyku. Ze względu na różnicę czasu mecze mogą się odbywać w środku nocy, co jest raczej kiepską porą do wspólnego przeżywania sportowych emocji w strefie kibica.
Wyjedź z Tarnowa, to cię docenią
Jest zupełnie oczywiste, że sport nie jest ani najkosztowniejszym punktem budżetu samorządu, ani jego najważniejszym zadaniem. Upadek klubu piłki ręcznej i wcześniejsze perypetie siatkarek, czy piłkarek Tarnovii, pokazują jednak jak w soczewce największy problem Tarnowa. Ludzie wyjeżdżają z miasta, które w efekcie się wyludnia, ponieważ pod Górą św. Marcina nie są w stanie realizować swoich aspiracji życiowych oraz rozwijać posiadanych talentów. Co z tego, że miasto da pieniądze na dzieci i młodzież, jeśli przy obecnym sposobie myślenia już na starcie buduje im szklany sufit nad głową? Najzdolniejsi i tak będą musieli wyjechać z Tarnowa, ponieważ nie znajdą tutaj miejsca do kontynuowania kariery. Inne miasta z pewnością się ucieszą, że ktoś inny wychowuje dla nich talenty, a Tarnów zostanie sportową pustynią. Prezydent Kwaśny w kampanii wyborczej obiecywał wyprawkę dla maluchów urodzonych w Tarnowie. Dla tarnowian, którzy skończą 18 lat i tym samym osiągną pełnoletność można zaproponować inny prezent - bilet kolejowy do dowolnie wybranego miasta w Polsce, a najlepiej bon na osiedlenie się poza Tarnowem.
Na ten problem, pewnie przez przypadek, uwagę zwrócił sam Jakub Kwaśny, gdy pogratulował koszykarzowi z Tarnowa Jakubowi Schenkowi zdobycia mistrzostwa Polski oraz tytułu MVP (najlepszy zawodnik finałów). Po trofea zawodnik sięgnął jednak nie w barwach Unii Tarnów, której jest wychowankiem, lecz w barwach Trefla Sopot, klubu z drugiego końca Polski.
Miasto Sopot jest sponsorem tytularnym klubu koszykarskiego i w ramach umowy marketingowej przeznacza na niego 1,3 mln zł rocznie. Sopot ma około 35 tysięcy mieszkańców i budżet w wysokości ok. 560 milionów złotych. Tarnów to prawie 100 tysięcy mieszkańców i budżet wynoszący około miliard złotych. Koszykarska Unia Tarnów w najwyższej lidze po raz ostatni grała w 2007 roku. Jakub Kwaśny od kilku miesięcy był już wówczas radnym miasta Tarnowa i pozostawał nim nieprzerwanie aż do 2024 r., gdy został prezydentem miasta...