Tragedia, która miała się nie wydarzyć
Karol chodził do ósmej klasy miejscowej szkoły podstawowej. Jeszcze w niedziele służył do mszy. Był lektorem, a jego rodzina to bardzo pobożni ludzie.
Wtorek 13 października, był dniem wyjątkowo chłodnym i nieprzyjemnym. Padał deszcz. Po 18. 00 Andrzej A. (50 l.) wrócił do domu. Zaparkował jak zwykle na podjeździe, z komina leciał dym, a wokół była martwa cisza. Jak zawsze… Wszedł do domu. Na dole zastał starszego syna Marka. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, chłopak był zajęty swoimi sprawami, na uszach miał mieć słuchawki z muzyką.
Drzwi zamknięte od środka na klucz
Andrzej nigdzie nie mógł znaleźć żony. Zawsze się kręciła wokół kuchni. Zaczął ją wołać, ale nie było odzewu. Poszedł na górę. Szarpnął za drzwi sypialni. Ani drgnęły. Były zamknięte na klucz, od środka. Mężczyzna podniósł alarm. Gdy w końcu dostał się do wewnątrz, musiał zdrętwieć z przerażenia. W pokoju leżały dwa ciała, w kałuży krwi! Halina i Karol, młodszy z synów, nie dawali oznak życia.
Technicy kryminalni, śledczy i biegły lekarz sądowy pracują całą noc
Na widok krwi i nieżyjącej mamy oraz młodszego brata 19–letni Marek uciekł z domu. Wrócił dopiero po jakimś czasie. Jak zeznał potem śledczym, nic nie słyszał. Nie słyszał jak umiera mama i brat.
Dopiero nad ranem dwa karawany zabierały ciała Haliny i Karola do Krakowa. Tu w Zakładzie Medycyny Sądowej, następnego dnia odbyła się sekcja zwłok nieżyjących. Śledczy mieli nadzieję, że wyjaśni ona jak zginęła matka i syn. Tymczasem w domu, w Siedliskach, biegli zabezpieczali jeszcze ostatnie ślady.
Andrzej A. nie może rozmawiać, jest zbyt zdruzgotany tragedią
– Przepraszam, ale nie dam rady z Państwem rozmawiać, nie jestem w stanie – powiedział nam przez uchylone drzwi mąż Haliny i ojciec Karola. Wspierała go rodzina, która do niego przyjechała. Halina A. nie pracowała, zajmowała się domem i synami.
Do niedawna, młodszego jeszcze odprowadzała do szkoły. Była bardzo pogodna i uśmiechnięta. Tak zapamiętali ją mieszkańcy wsi.
– Jak robiła u nas zakupy, to cały czas żartowała i się śmiała – mówią nam w miejscowym sklepie. Nie dowierzają, że mogła zabić Karola i siebie.
Śledczy przypuszczają, co się mogło wydarzyć za drzwiami zamkniętego pokoju
Tymczasem prokuratorzy mają już wstępne wnioski na temat przyczyn tragedii. Choć bezpośrednio, po sekcji, biegli nie podali uchwytnej przyczyny zgonu, to istnieją pewne poszlaki, które wskazują, jak doszło do nieszczęścia. Mogło to być samobójstwo rozszerzone!
Co może świadczyć o takim przebiegu nieszczęścia? Po pierwsze, drzwi do pokoju były zamknięte od środka. W dołach łokciowych i na gardle Karol miał na ciele rany cięte i kłute, a Halina tylko cięte, w tych samych miejscach co syn. Śledczy nie odkryli obrażeń obronnych. I najważniejsza: biegli ustalili istnieje różnica czasowa między śmiercią Karola i Haliny. To Karol zmarł pierwszy.
Przebieg zbrodni nadal rodzi wiele pytań. Śledczy, podczas sekcji, pobrali wycinki do dalszych badań. Prokuratorzy czekają na wnioski zawarte w protokole posekcyjnym.
Tymczasem w Siedliskach i Lubaszowej trwa żałoba. W sobotę 17 października odbył się pogrzeb Haliny i Karola. Ich ciała zostały złożone w jednym grobie. Proboszcz, podczas liturgii, mówił, że zmarli to były dobre osoby i takie je trzeba zapamiętać.