W piątek o godzinie 23, Baczków pod Bochnią pogrążony był we śnie. Pusto, cicho, tylko od czasu do czasu, gdzieniegdzie, słychać było poszczekiwania psów.
10 minut później w okolicy rozległ się potworny huk. Zza zakrętu w centrum wsi wypadł czerwony peugeot 106 i z ogromną siłą uderzył w mostek na posesji, niedaleko budynku mieszkalnego. Po chwili ciemną noc rozświetliły błyski radiowozów i karetek. Lądował też helikopter ratowniczy. Służby próbowały ratować zakleszczonych pasażerów małego samochodu.
Za jego kierownicą siedział 24–letni Damian W. Jak opowiadają mieszkańcy auto kupił dopiero w tym roku.
Chłopak wiózł kolegów Przemka S. ( 33 l.), Mateusza S. ( 33 l.) oraz Szczepana P. ( 38 l.). Choć dzieliła ich duża różnica wieku, znali się z pracy.
– Razem robili na budowach. Zatrudniał ich nasz lokalny przedsiębiorca. To wesołe chłopaki były – mówi nam pan Józef z Baczkowa. Przemek, Szczepan i Damian byli kawalerami, Mateusz osierocił małego synka.
Baczków jest pogrążony w żałobie. Nigdy nie było tu tak tragicznego wypadku.