Żadne słowa nie ukoją bólu i cierpienia, jaki teraz przeżywa rodzina Patryka W.! Kapłan celebrujący nabożeństwo pogrzebowe próbował pocieszać żałobników, ale w kościele ciszę przerywał gorzki płacz jego najbliższych. Trudno się dziwić, przecież śmierć tak młodego człowieka jest zaprzeczeniem naturalnego porządku rzeczy. W pogrzebie oprócz rodziny i najbliższych było obecnych bardzo dużo młodych ludzi. To koledzy i przyjaciele Patryka. To oni nieśli trumnę z jego zwłokami.
Patryk był niezwykle wesołym i radosnym chłopcem. Świetnie grał w ping–ponga. Wygrywał zawody, zdobywał medale, reprezentował szkoły do których uczęszczał. Jego młode życie zostało tragicznie przerwane w zeszłą sobotę. Nocą, Patryk W. niepostrzeżenie opuścił swój dom, wsiadł do samochodu rodziców i ruszył w kierunku Łękawicy. To właśnie tam, stracił panowanie nad pojazdem i wypadł z drogi na zakręcie. Wpadł do rowu melioracyjnego pełnego wody. Zakleszczonego chłopaka i wrak auta zauważono dopiero rano, pięć godzin po wypadku. 18–latek zmarł w karetce. Do grobu zabrał tajemnicę nocnej wyprawy.