Mieszkańcy wioski są przekonani, że kpt. Sobański zginął, bo nie chciał, aby maszyna, w której zepsuły się oba silniki, spadła na ich domy. - Dlatego nie katapultował się od razu. A kiedy to już zrobił, było za późno i spadochron nie zdążył się otworzyć – argumentują. W kapliczce, która stoi nieopodal miejsca katastrofy, ustawili tablicę ze zdjęciem bohaterskiego lotnika i napisem objaśniającym, co tu się stało. A w minioną sobotę pojechali na pogrzeb do Pruszcza Gdańskiego.
To była niezwykle podniosła uroczystość, w której wzięło udział prawie tysiąc osób, w tym przedstawiciele armii z ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem. Ale najbardziej wzruszający wieniec położyli na grobie kapitana właśnie mieszkańcy małej wioski koło Pasłęka. Na szarfie były tylko cztery słowa: „NASZEMU BOHATEROWI - MIESZKAŃCY SAKÓWKA”