Białe kwiaty na niewielkim grobie w Złotorii, dwa wielkie serca z białych róż i kilkadziesiąt zniczy przed grobem. Wśród nich rzuca się w oczy ten jeden, cały czarny a na nim wzruszający napis: Kochany Marcelu, dla świata byłeś tylko cząstką, dla nas całym światem. Mama i Tata.
Czytaj także: Koledzy patrzyli, jak 14-letni Marcel tonie w Wiśle pod Toruniem! Nic nie dało się zrobić. "Wpadł w 7-metrową głębinę"
Złotoria, to wieś przy ujściu Drwęcy do Wisły pod Toruniem. W poniedziałek (17 lipca) zawyły syreny alarmowe. Wozy straży pożarnej, pogotowia i policji pędziły na sygnałach polną drogą nad brzeg Wisły, gdzie znajdowała się piątka przyjaciół: Sebastian, Paweł, Janek, Dawid i Marcel. Ten ostatni dosłownie w mgnieniu oka zniknął pod wodą. - Mój ojciec pływał łódką po Wiśle i zawsze powtarzał, że Wisła jest bardzo niebezpieczna. Mówił, że są wiry, doły, łachy piachu i potężny nurt. Ja sam się nigdy tam nie odważyłem wejść - mówi nam jedna z mieszkanek Złotorii (powiat toruński).
- Dwóch rzuciło mu się na ratunek. Nurt był jednak tak silny, że sami zaczęli walczyć o życie. Doszłoby do jeszcze większej tragedii, gdyby nie jeden z chłopców. Jego odwaga połączona z zimną krwią uratowała życie dwóch kolegów. Znalazł konar i go podał swoim tonącym - mówi nam jeden z toruńskich policjantów. - Chłopak, który się utopił, wpadł w 7-metrową głębinę. Wyciągnął go nurek. Reanimacja nic nie dała - dodaje.
- To Janek miał podać ta gałąź - mówi nam jedna z mieszkanek Złotorii. - Jednego z tych chłopców lekarze zabrali do szpitala, bo w takim był szoku - mówi policjant.