9 punktów i jeden bonus to dorobek Adriana Miedzińskiego z ostatniej niedzieli. 33-latek postawił w niedzielę kropkę nad "i" wygrywając wyścig numer czternaście. - Liczy się wynik zespołu, bo to w końcu zawody drużynowe. Szkoda tego jednego biegu, bo mogło być ciut lepiej, ale trzeba się cieszyć z tego co jest. Nie chodzi o to, żeby poszczególni zawodnicy robili komplet - mówi "Miedziak" w rozmowie z torun.eska.pl.
Polecany artykuł:
Ekipa forBET Włókniarza Częstochowa może być zadowolona ze startu sezonu 2019 PGE Ekstraligi. 3 zwycięstwa i minimalna porażka w Grudziądzu każą patrzeć z optymizmem w przyszłość. Miedziński wskazał podstawowy czynnik, który najpewniej decyduje o potencjalnym sukcesie. - Tu jest Ekstraliga i nie ma łatwych biegów. Każdy dysponuje najlepszym sprzętem i jest świetnie przygotowany. Nie zawsze jadą nazwiska, grunt to mieć dobrą atmosferę w drużynie. To jest połowa sukcesu, a dalej to już się układa - tłumaczy wychowanek Apatora Toruń.
Jedyny nieudany bieg "Miedziaka" to gonitwa numer jedenaście, gdzie arbiter zdecydował się go wykluczyć po upadku na przeciwległej prostej. Jack Holder "zamknął bramę", ale zdaniem sędziego był z przodu i mógł dyktować warunki. - Rozpędzałem się po dużej, łapałem prędkość. Czasami bierze się poprawkę na to, kto jedzie. Gdyby tam był Nicki Pedersen, to bym się zastanowił bardziej. W tym przypadku myślałem, że zostanie troszeczkę miejsca - opowiada Adrian Miedziński.
Przed forBET Włókniarzem Częstochowa hitowe starcie z FOGO Unią Leszno. Mistrz Polski przyjedzie pod Jasną Górę 12 maja. Tego samego dnia Get Well Toruń uda się do Grudziądza na konfrontację z MRGARDEN GKM-em.