O aferze dopingowej w sekcji wioślarskiej AZS UMK Toruń czytamy w piątkowym wydaniu "Gazety Pomorskiej". Do stosowania nielegalnych środków dopingujących miało się przyznać dwóch młodych sportowców - w tym mistrz Polski juniorów z 2018 roku. Dyrektor Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Toruniu Jacek Królikiewicz musiał reagować natychmiast.
- Jako szkoła braliśmy udział w trzech, czy czterech szkoleniach na temat dopingu, zawodnicy byli uświadamiani o wszystkich zagrożeniach. Zdaje sobie sprawę, że szkoła poniesie konsekwencje, ale wychowujemy dzieci, młodzież i od pewnych zagrożeń nie uciekniemy - powiedział Królikiewicz w rozmowie z "Gazetą Pomorską".
Działanie klubu w tej sytuacji było wzorowe. Błyskawicznie poinformowana została Polska Agencja Antydopingowa. Po wykonaniu specjalistycznych badań okazało się, że w organizmach wioślarzy znajduje się pochodna testosteronu. W jednym przypadku stężenie środka przekraczało dopuszczalną wartość w sporcie.
>>> To nie koniec sprawy oprawcy psa Fijo? Oskarżyciele rozważają apelację [ZDJĘCIA Z PROCESU]
Zawodnicy maja obecnie zakaz trenowania i otrzymali nagany w szkole. Grozi im nawet do czterech lat dyskwalifikacji. Pozostaje pytanie - kto dostarczył sportowcom niedozwolone środki. Śledztwo w tej sprawie prowadzi KMP w Toruniu. - Mogę potwierdzić, że trwa postępowanie, ale na ten moment nie udzielamy więcej informacji - mówi Wojciech Chrostowski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Toruniu w rozmowie z torun.eska.pl.
Do sprawy będziemy wracać.