Bajerski zapewnia, że Holder i "Miedziak" dadzą się zabić za Apatora
- Boli głowa dzisiaj po tej porażce. Każda boli, a ta wyjątkowo - powiedział naszemu dziennikarzowi Tomasz Bajerski, trener Apatora Toruń. Nie ma co. Takiego meczu na toruńskiej Motoarenie dawno nie było. Emocje sięgały zenity. Kibice toruńskiej drużyny byli już niebie, ale szybko wrócili do piekła. Po tym jak w biegu nr 14 Paweł Przedpełski razem Robertem Lambertem dosłownie wyszarpali po słabym starcie podwójne zwycięstwo nad zawodnikami Motoru Lublin, kibice oszaleli z radości. Gospodarze prowadzili 43:41. Fani byli pewni swego, można powiedzieć, że już witali się z gąską, bo w 15 biegu Anioły miały pierwsze i trzecie pole startowe. Tomasz Bajerski zadecydował, że z pierwszego pojedzie Jack Holder, a z trzeciego Adrian Miedziński.
Czytaj też: Apator przegrał z Motorem. Horror na Motoarenie [RELACJA, ZDJĘCIA]
Przez blisko dwa okrążenia toruńscy kibice byli w euforii. Jack prowadził. Co prawda Miedziak jechał na ostatnim miejsc, ale wynik w tym biegu dawał Apatorowi tak długo wyczekiwanie zwycięstwo meczowe. Niestety młodszy z braci Holderów dał się wyprzedzić Grigorijowi Łagucie i Mikkelowi Michelsenowi. Torunianie ten bieg przegrali 1:5 i cały mecz 44:46.
Toruńscy kibice którzy wracali z meczu do swoich domów mieli pretensje o kolejny słaby występ Chrisa Holdera, ale wrzucali też kamyczek do ogródka menedżera. Zastanawiali się czy by nie było lepiej, gdyby Bajerski zmienił zawodników na polach startowych w decydującym biegu. Kibice są pewni, że gdyby Adrian Miedziński miał pierwsze pole startowe i wyszedł z niego tak jak Jack Holder to szybciej dałby się zabić niż wyprzedzić. Bez owijania bawełnę zapytaliśmy o to Tomasza Bajerskiego.
- A pan myśli, że Jack nie dałby się tak jak Miedziak zabić za Apatora? Talk samo by się dał zabić. Ta porażka jest całej drużyny i moja. Gdybym miał teraz podejmować decyzję o polach startowych to podjął bym taką samą. Który był Holder po dwóch kółkach? Pierwszy. I tyle w temacie. Jack popełnił błąd - powiedział Bajerski w rozmowie z "Super Expressem".
Mimo porażki kibice nadal uwielbiają Miedzińskiego i Holdera i oczywiście trenera Bajerskiego. - Ja nie mam zaufania do dziennikarzy, ale autoryzacji mi jest niepotrzebna - odpowiedział w swoim stylu Tomasz Bajerski pytany czy chciałby przeczytać tekst przed publikacją.