Jak informuje Polska Agencja Prasowa, zatrzymanemu 32-latkowi zarzucono, że w toruńskim szpitalu, wspólnie z innymi osobami, sprowadził niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia wielu osób. Mężczyzna chodził korytarzami placówki, wchodził na oddziały bez maseczki zasłaniającej usta i nos, dotykał klamki, drzwi i inne przedmioty, nie dezynfekując rąk oraz nie zachowując dystansu. Zrzucono mu również, że wbrew zakazowi przebywania osobom postronnym w szpitalu, wdarł się do placówki i nie wyszedł z niej, mimo żądań pracowników. Bartosz T. odpowie także za to, że kilka dni później w Urzędzie Miasta Torunia groził podpaleniem budynku. - Przesłuchany w charakterze podejrzanego Bartosz T. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Prokurator skierował do Sądu Rejonowego w Toruniu wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania wobec podejrzanego na okres 3 miesięcy - podkreślił prokurator Kukawski. Za najpoważniejszy z zarzuconych czynów 32-latkowi grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Bartosza T. policjanci zatrzymali w miniony czwartek. Wcześniej tego dnia mężczyzna próbował wejść do toruńskiego ratusza i spotkać się z prezydentem miasta, ale nie został wpuszczony przez ochroniarzy, gdyż nie był umówiony i nie miał maseczki. Sprawca zamieszania wszystko nagrywał i zamieszczał od razu w mediach społecznościowych. - Do prezydenta Torunia. Słuchaj. Wszedłem do swojego własnego szpitala, bez maski, bo to jest mój szpital i tych ludzi, a nie twój. Nadchodzi decentralizacja systemu i macie to zrobić w sposób pokojowy. Jak nie, to będą się paliły te urzędy. Będą się paliły - groził w nagraniu.
W piątek, gdy Bartosz T. był przesłuchiwany, przed prokuraturą zebrało się około 15 osób bez maseczek, którzy zostali wylegitymowani przez policjantów. - Do sądu zostanie skierowany wniosek o ukaranie tych osób za udział w nielegalnym zgromadzeniu i brak maseczek - poinformował oficer prasowy toruńskiej policji Wojciech Chrostowski, cytowany przez Polską Agencję Prasową.