Niewiarygodne!

Bestia z Torunia przyznała się do morderstw i okrucieństw, bo chce trafić do nieba

2023-08-05 4:25

Mieszkańcy Torunia nie mogą uwierzyć, że ktoś taki chodzi po ziemi i to jeszcze w regionie. To, co robił Andrzej G. (62 l.) swoim ofiarom jest nie tylko przerażające, ale najzwyczajniej w świecie obrzydliwe. Prokuratura udowodniła mu gwałty i morderstwa. Nasz dziennikarz odkrył, że w więzieniu bestia z Torunia pisała listy do prokuratury. Andrzej G. opisywał, co zrobił, bo chce spać spokojnie?

Jest chory, ale niewielu mu współczuje. Kiedy się na niego spojrzy, trudno uwierzyć, że nazywają go bestią z Torunia. To określenie nie jest jednak przesadzone. Andrzej G. nie tylko doprowadzał do śmierci swoich ofiar, ale zadawał im cierpienie tak potworne, że rozum normalnego człowieka nie jest w stanie tego objąć. Wcześniej niczego nieświadomi poszkodowani dostawali od niego środki psychotropowe. W 2018 roku toruński sąd skazał potwora w ludzkiej skórze za gwałty na dorosłych mężczyznach i za zgwałcenie 13-letniego chłopca. Na tym jednak nie koniec. Choć Andrzej G. ma już na koncie wyrok dożywotniego pozbawienia wolności, w czwartek (3 sierpnia 2023 r.) ruszył kolejny proces, związany z gwałtami i morderstwami. 

Dowiedz się więcej o sprawie Andrzeja G. z Torunia: Żyletki, ścierki, dezodorant - to narzędzia bestii. W listach opisał obrzydliwe szczegóły

Andrzej G. z Torunia pisał listy do prokuratury. Dlaczego wyznał winy?

Dziennikarz "Super Expressu", który od kilku lat zajmuje się sprawą Andrzeja G. nie waha się powiedzieć, że to jedna z najtrudniejszych spraw, które opisywał. Przypomnijmy - jednemu ze zgwałconych przez siebie mężczyzn Andrzej G. obciął genitalia. Poszkodowany się wykrwawił. 

Co dla wielu będzie szokiem - bestia najwidoczniej postanowiła zrobić w więzieniu rachunek sumienia. Być może jest tak, że Andrzej G. chce spać spokojnie w nocy bez wyrzutów sumienia. Oskarżony swoje czyny opisał. Listy wysłał do prokuratury. - On pisał nie tylko do nas - powiedział "Super Expressowi" prokurator Artur Grabowski przed salą toruńskiego sądu.

W listach do prokuratury Andrzej G. przyznał się do brutalnych gwałtów na kobiecie i mężczyźnie w Grudziądzu. Jego ofiary zmarły wskutek ran, których doznały poprzez wkładanie do odbytu dezodorantów, lakierków, żyletek. Proces Andrzeja G. toczy się przed Sądem Okręgowym w Toruniu. Grozi mu - kolejne już - dożywocie. Ciężko to sobie wyobrazić, ale być może poprzez uznanie winy, Andrzej G. liczy na wybaczenie. Tymczasem oskarżyciele nie mają wątpliwości, że trzeba go traktować z największą surowością.

- Zdaniem biegłych, prawdopodobieństwo popełnienia w przyszłości przez niego czynu z użyciem przemocy czy wręcz zabójstwa na tle seksualnym jest bardzo wysokie, również z uwagi na przeszłość badanego. Jak wskazali biegli, w przypadku uznania Andrzeja G. winnym czynów, o jakie jest podejrzany, powinien być osadzony w Zakładzie Karnym dla niebezpiecznych, preferencyjnych sprawców przestępstw - również seksualnych, z użyciem przemocy. Podejrzany był wielokrotnie karany - czytamy w komunikacie Prokuratury Okręgowej w Toruniu.

Przy okazji publikacji artykułów na temat sprawy Andrzeja G., nasi czytelnicy sugerowali, że w tak skrajnych przypadkach należy wrócić do stosowania kary śmierci. Ta dyskusja najpewniej będzie wracać. Do kolejnych postanowień sądu będziemy wracać w kolejnych materiałach. Pod tekstem znajdziecie galerię z rozpoczęcia procesu bestii z Torunia.

Sonda
Czy w Polsce powinna obowiązywać KARA ŚMIERCI?
Tutaj bestia z Mrowin zabiła swoją ofiarę

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki