Tak się tłumaczy

Miał broń i chodził do psychiatry. Oddał śmiertelne strzały do męża kochanki. Tak broni się Łukasz

2025-03-01 4:17

Czy Łukasz (48 l.) jest mordercą, czy strzelał, aby się bronić? Na takie pytanie będzie musiał odpowiedzieć Sąd Okręgowy w Toruniu. Oskarżony o zabójstwo w Unisławiu, podczas szarpaniny oddał trzy strzały do męża swojej kochanki. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Łukasz chodzi po wolności. Jak ustaliła prokuratura, mężczyzna miał broń i chodził do psychiatry.

Spis treści

  1. Zabójstwo w Unisławiu. Wielowątkowa sprawa w toruńskim sądzie
  2. Miłosny trójkąt i konflikt między mężczyznami
  3. Był u psychiatry, ale nadal miał broń

Zabójstwo w Unisławiu. Wielowątkowa sprawa w toruńskim sądzie

Raz jeszcze wracamy do emocjonującego procesu, który rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Toruniu. Chodzi o tragedię z listopada 2022 roku. To jest wyjątkowa sprawa. Fakty są następujące:

  • Oskarżony musiał za spust swojego Glocka pociągnąć trzy razy,
  • jeden z pocisków trafił w brzuch, a jeden w głowę zmarłego,
  • z mózgu zostały strzępy

Oskarżonym jest bogatym inteligentem. Ten, którego w Unisławiu dosięgły kule, to Damian Krajewski (+30 l.). Zanim odbył się jego pogrzeb, pracował jako robotnik rolny. Śmiertelne strzały padły 2 listopada 2022 roku w Unisławiu (województwo kujawsko-pomorskie). To nie było przypadkowe spotkanie. Daniel Krajewski miał żal do Łukasza, że ten zawrócił w głowie jego żonie Annie. Małżeństwo miało dwójkę dzieci. Dalszy ciąg materiału znajduje się pod galerią ze zdjęciami.

Miłosny trójkąt i konflikt między mężczyznami

To nie było pierwsze spotkanie Łukasza i Daniela. Kilka dni wcześniej Krajewski zaczaił się na kochanka swojej żony pod hotelem koło Torunia. Łukasz wychodził nad ranem w towarzystwie Anny. Ofiara dramatu z Unisławia groziła mu. Oskarżony przyjął dwa uderzenia w głowę. Listopadowe spotkanie miało tragiczny finał. Ten, który strzelał w Unisławiu - po tym jak pociągnął za spust swojego pistoletu - najpierw zadzwonił do swojego adwokata. O czym mecenas z nim rozmawiał, nie wiadomo. Oskarżony przekonuje, że przekazał mu informacje o miejscu tragedii. Dopiero po rozmowie z prawnikiem, Łukasz zadzwonił na pogotowie.

Wiadomo, że Łukasz od samego początku zapewniał śledczych, że pociągnął za spust, bo się bronił. Prokurator nie dał mu wiary i postawił mu zarzut zabójstwa. Podejrzany szybko wyszedł z aresztu. Pod koniec lutego, przed Sądem Okręgowym w Toruniu rozpoczął się jego proces. Oskarżony przyszedł do sądu z własnego domu. Wyraził zgodę na upublicznienie przez media swojego wizerunku i podania danych osobowych. Przed sądem przekazał swoją wersję zdarzeń.

Widziałem postać idącą w moim kierunku. Zaczął wtedy startować do biegu i krzyczeć: „Mam cię cwaniaczku, teraz nie uciekniesz". Byłem przerażony, bałem się go. On krzyknął, po czym dostałem uderzenie w twarz. Osoba ta stała nade mną, kopała mnie. Krzyknąłem jeszcze, żeby przestał: „Przestań, mam broń". Ja leżałem, on na mnie siedział - powiedział przed sądem Łukasz Michalski.

Kochanek żony zabitego zapewnia, że strzelał, bo został przez niego napadnięty. Tamtego dnia Daniel Krajewski musiał pić od rana. Był pijany, gdy po raz ostatni spotkał się z kochankiem swojej żony. Nie miał przy sobie noża, ani też roztrzaskanej butelki.

Był u psychiatry, ale nadal miał broń

Ten, który oddał śmiertelne strzały w jego kierunku w sądzie zadeklarował, że nie będzie odpowiadał na pytania prokuratury, ani też matki Krajewskiego, która jest oskarżycielem posiłkowym. Osierocone dzieci Krajewskiego też miały prawo do swojego pełnomocnika w sądzie i występowania o sprawiedliwość ze swoją babcią. Tego jednak nie chciała ich mama.

Oskarżony nie chciał rozmawiać z naszym dziennikarzem. Ustaliliśmy, że po tym jak dostał pozwolenie na broń, to odwiedził gabinet psychiatry. Chcieliśmy go zapytać dlaczego. Jak zapewniali nas śledczy, nie leczył się psychiatrycznie. Do sprawy wrócimy.

Super Express Google News
Autor:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki